Bez punktów wracają z Łodzi piłkarze Wisły Grupa Azoty. Puławianie mimo, że nie rozegrali dziś wielkiego spotkania zasłużyli na remis, jednak kilka kontrowersyjnych decyzji Pana Aleksandra Borowiaka z Poznania zaprzepaściło szansę na jakąkolwiek zdobycz punktową i zepchnęło Dumę Powiśla prawie do strefy spadkowej.
Ekipa trenera Michała Pirosa aby zimy nie spędzić w czerwonej strefie musi wygrać kończące zmagania w lidze spotkanie w Stalowej Woli, co przy obecnym składzie osobowym może być rzeczną bardzo trudną.
Na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla w Łodzi zobaczyliśmy bardzo zmienioną jedenastkę naszej ekipy. Nic w tym dziwnego, bowiem za nadmiar żółtych kartek pauzowali Karol Noiszewski, Przemysław Skałecki oraz Łukasz Wiech a dodatkowo przed spotkaniem okazało się, że z powodu choroby na boisku nie wystąpi Jan Flak, trener Piros miał ogromne problemy z zestawieniem wyjściowego składu swojego zespołu. Dodatkowo z różnych powodów w Łodzi zabrakło Kacpra Kaczorowskiego i Macieja Bortniczuka, co pokazuje jak zmienił się zespół Wisły Grupa Azoty w przeciągu kilku tygodni.
Spotkanie zgodnie z oczekiwaniami lepiej rozpoczęli łodzianie. Młodzi podopieczni Marcina Pogorzały już w 1 minucie mogli prowadzić, ale strzał Grzegorza Glapki minął bramkę w której stał Paweł Łakota. W odpowiedzi dwie minuty później po centrze Mateusza Klichowicza piłka trafiła na głowę Dawida Retlewskiego, ale jego uderzenie złapał bez kłopotów Tomasz Kucharski.
Kolejne minuty rozgrywanego przy ujemnej temperaturze spotkania to przewaga ełkaesiaków. Młodzi gracze w białych koszulkach częściej gościli pod bramką Łakoty gdzie stwarzali sobie bardzo groźne okazje na bramki. W 20 minucie spotkania bramkarz Dumy Powiśla w dobrym stylu odbił futbolówkę po strzale Jędrzeja Zająca a chwilę później po uderzeniu Adriana Małchowskiego. Puławianie ograniczali się głównie do obrony i czyhania na kontry. Niestety jeśli ekipa trenera Pirosa miała takie okazje brakowało wykończenia i kończyło się na strachu dla gospodarzy.
Kolejne minuty obfitowały w momenty walki i wiele fauli, nad czym tracił powoli kontrolę sędzia Borowiak. Do końca tej części gry wynik spotkania nie uległ zmianie i oba zespoły schodziły do szatni przy bezbramkowym remisie, który na pewno nie zadowalał ani jednych ani drugich.
Po zmianie stron do śmielszych ataków ruszyli puławianie. Dwie minuty po wznowieniu gry w polu karnym ŁKS-u upadł Klichowicz, ale 30-letni arbiter z Wielkopolski nie dopatrzył się faul i nakazał grać dalej. Kilka chwil później po wrzutce Krystiana Putona niecelnie na bramkę Kucharskiego uderzał Mateusz Klichowicz a 50 minucie gry po podaniu od Janickiego Dawid Retlewski. Niestety oba uderzenia nie znalazły drogi do siatki i nieliczna publiczność na stadionie im. Króla mogła odetchnąć z ulgą.
W 62 minucie swojej szansy uderzeniem zza pola karnego szukał Zając, ale piłka na szczęście dla puławian poszybowała nad bramką Łakoty. Dwie minuty później gospodarze mogli cieszyć się, bowiem Oskar Przywara sfaulował wprowadzonego kilka chwil wcześniej Łukasza Dynela, a jako że działo się to w polu karnym sędzia Borowiak wskazał na rzut karny. Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Oskar Koprowski i pewnym uderzeniem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Minutę później sytuacja wiślaków stała się jeszcze bardziej dramatyczna. Maksymilian Tkocz zdaniem arbitra faulował Nelsona Belongo i zdaniem sędziego Borowiaka zasłużył na żółtą kartkę. Niestety dla reprezentanta U-20 była to już druga kartka tego koloru dzisiejszego wieczoru i puławianie kolejny mecz musieli grać w 10 przeciwko jedenastu rywalom.
Kolejne minuty to bardzo nerwowa gra puławian. Pod bramką Łakoty raz po raz dochodził do okazji dla gospodarzy, którzy nie grzeszyli dziś jednak skutecznością. W 74 minucie Dynel co prawda skierował piłkę do siarki, jednak był na spalonym i arbiter słusznie gola nie uznał.
Taka nonszalancja w ataku gospodarzy mogła i została ukarana przez wiślaków w 83 minucie gry, kiedy to na zaskakujący strzał zza pola karnego zdecydował się Kamil Kargulewicz a piłka po błędzie Kucharskiego wpadła do siatki.
Niestety po straconej bramce do głosu doszli łodzianie. W 84 minucie gry niecelnie uderzał Koprowski a 87 minucie gry doszło do ogromnego zamieszania pod bramką Wisły Grupa Azoty. Najpierw piłka trafiła w poprzeczkę wiślackiej bramki a chwilę później Łakota w sobie znany sposób wybił piłkę z bramki i gdy wydawało się, że szalona obrona puławian przyniesie skutek sędzia z Poznania dopatrzył się zagrania ręką jednego z wiślaków i wskazał ponownie na rzut karny.
Do jedenastki ponownie podszedł Koprowski i mimo tego, że Paweł Łakota wyczuł intencję strzelca nie zdołał on odbić piłki i gospodarze znów wyszli na prowadzenie. W drugiej minucie gry na strzał rozpaczy zdecydował się jeszcze Kargulewicz, ale zrobił to zbyt lekko i pewnie futbolówkę złapał Kucharski.
W nerwowej końcówce, gdzie dominowały faule oraz kartki rozdawane przedstawicielom sztabów szkoleniowych obu ekip przez Pana Borowiaka wynik nie uległ już zmianie i 3 punkty pozostały w Łodzi. Przed zespołem Wisły Grupa Azoty ostatni mecz w niedzielę 3 grudnia o 14:00 w Stalowej Woli ze Stalą.
ŁKS II Łódź : Wisła Grupa Azoty Puławy 2:1 ( 0:0)
Koprowski 64 (k),89(k) - Kargulewicz 83
To zaczyna być podejrzane. Czyżby Wisła była na celowniku czarnej mafii? Przeznaczona do spuszczenia w kanał, jak kiedyś Stal SW. Tydzień temu od czapy gramy 9 min. dłużej. Dziś drugi wyjmuje z czapy 2 karne i czerwień.
Nawiększą winę za dzisiejszą porażkę ponosi trener - tak ocenili analfabeci piłkarscy z Fejsa. Dlaczego trener? Bo nie przewidział, że ŁKS II będzie grał dziś w dwunastu, a my w dziesięciu. Bo siedział na ławce Wisły i podobno oddychał. A dlaczego analfabeci? Bo Pawlaka też zwalniali co tydzień. Ale pewnie i Guardiola miałby w Puławach ciepło. Bo Fejsowi eksperci wiedzą wszystko najlepiej.
Dobrze ze ty wiesz najlepiej strefa spadkowa coraz blizej a co do gry to wyniki mowią za siebie ze cos nie halo jest wiec chyba vzas sie brac fo roboty bo 3 liga zaglada w oczy
Zespół w meczu z Widzewem, w którym z góry skazany był na porażkę, wychodzi i gra w piłkę. Miesiąc później, ten sam zespół, w meczu z przeciętnymi rezerwami ŁKS-u, staje w 9 w polu karnym z pełnymi pampersami i czeka na cud. Ta drużyna nie dość, że cofa się w rozwoju to jeszcze jest tak zaorana psychicznie, że zwyczajnie boi się grać w piłkę. Stąd chyba taka prymitywna taktyka na ten mecz. Stoimy w polu karnym, przeszkadzamy w grze i wywalamy piłkę na oślep, licząc, że dowieziemy 0-0 a może jeszcze z przodu przyfarci się coś w jakiejś kontrze (Chojniczanka). Tylko pytanie, czy potrzebny jest nam trener z zewnątrz, który wymyśla taką taktykę? Przecież żeby zespół tak grał, to wystarczy ktoś z klubu, bez bombastycznych kursów trenerskich. My już nie mamy przestrzeni do grania na remisy, bo 22 pkt. plus 15 remisów = 37 pkt. i 3 liga. Dlatego, panie trenerze, proszę już nie realizować swoich ambicji kosztem Wisły. Nie pokazywać jakim jest pan walczakiem i jak odporny jest pan na hejt, bo zwyczajnie nic z tego już nie będzie. Załatwi nam pan 3 ligę i pójdzie sobie w ch…, a my zostaniemy z tym gó…. My mamy jeszcze czas i szansę na ratunek. Przyjdzie inny trener, przepracuje cały okres przygotowawczy, odbuduje zespół psychicznie i powalczy o utrzymanie. Liczę na pana po meczu w Stalowej. Update nr 4 komentarza z 20/10 zmieniło się tylko to, że Wisła jest już nie poważnym a głównym kandydatem do spadku. Wzór bez zmian 22+10+12=44.
Ten sezon coraz bardziej zaczyna przypominać tragiczny dla nas sezon 17/18 zakończony spadkiem do 3 ligi. Wtedy przyszedł Rysiu Wieczorek zaliczył 9 meczów z rzędu bez wygranej (7 remisów i 2 porażki). Po drodze przegrał m.in z ŁKS-em w Łodzi i sobie poszedł. Obecny trener zaliczy jeszcze Stalową Wolę (ŁKS ma już zaliczony) i będzie miał (oby nie) też 9 meczów bez wygranej (teraz 4 remisy i 4 porażki). W sezonie 17/18 po 19 kolejkach mieliśmy 1 pkt więcej (23) jednak na koniec nic to nie dało.
Stal SW to w zasadzie powinna nazywać się Stal Rzut Karny. Oni na karnych wjechali do 2. Ligi. Na 72 gole w 3 lidze 19 to karne. Karnymi załatwili Wieczystą. Tam się działy takie cuda, że jak nie mogli wygrać to dostawali karnego w 90. min. Przeciwnik wyrównywał w 92. min. To sędzia im dawał kolejnego karnego w 94. min.. W innym meczu tak im nie szło, że sędzia dał im 5 karnych (3 zmarnowali) i wywalił 3 graczy rywala. Ostatecznie wygrali 3-0. Dwa pierwsze gole to karne. Teraz idzie im gorzej, bo tylko 6. Ale 6 pkt. im dały, bo jeszcze 1-0 z Polonią B.
Dużo tych błędów w 2 lidze. W Stalowej Woli karny z kapelusza, w Łodzi też wiele kontrowersji, w Chojnicach bramka po przyjęciu piłki ręką. Oj nie ma dobrej passy PZPN.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.