Powalczyli w Rzeszowie - czyli cenne oczko jedzie do Puław
Cenny jeden punkt zdobyli dziś piłkarze puławskiej Wisły w starciu z Resovią Rzeszów. Remis 0:0 nie krzywdzi żadnej ze stron, bo zarówno goście jak i gospodarze mieli swoje sytuacje bramkowe i mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Kibiców, którzy zdecydowali się udać do Rzeszowa czekała nie lada niespodzianka. Po mało udanym spotkaniu z Sokołem trener Wisły Mariusz Sawa postanowił zmienić skład Wisły. Do bramki po dwóch spotkaniach odpoczynku wrócił Kamil Beszczyński, na środku obrony znowu zobaczyliśmy Michała Budzyńskiego, Pawła Jabkowskiego na prawej stronie zastąpił Rafał Giziński a na lewej stronie zobaczyliśmy Mateusza Kozieła. Jednak największym zaskoczeniem dla kibiców była pozycja Sebastiana Orzędowskiego, który ze środka pola przesunięty został na lewą obronę. Grający z przymusu wiślak zagrał na nowej pozycji przyzwoicie.
W pierwszych minutach spotkania zarysowała się lekka przewaga Wisły. W 4 minucie z dystansu uderzał niecelnie Piotr Mokiejewski a chwilę później Konrad Nowak, którego uderzenie zablokowali obrońcy Resovii.
W 9 minucie pierwszy raz pokazali się gospodarze, prawą stroną popędził niczym ekspres Michał Twardowski, który jednak dośrodkował niecelnie i skończyło się na strachu dla Wisły. W 12 minucie z dobrej strony pokazał się Michał Chrabąszcz, który uderzeniem zza pola karnego sprawdził czujność bramkarza Wisły. Uderzenie pomocnika z Rzeszowa nie sprawiło żadnego problemu bramkarzowi Wisły.
Puławianie groźnie zaatakowali w 21 minucie, kiedy to ładnym uderzeniem z rzutu wolnego w swoim stylu Marcina Pietrykę próbował pokonać Mateusz Gawrysiak. Obrońca Wisły pomylił się nieznacznie, bowiem piłka o metr minęła słupek rzeszowskiej bramki.
W 29 minucie gry ładna szarżą w polu karnym Resovii popisał się Mateusz Kozieł i gdy wszyscy spodziewali się rzutu karnego po faulu Pietryki, który zahaczył pomocnika Wisły sędzia Sławomir Pipczyński z Radomia nakazał grać dalej i ukarał zawodnika Dumy Powiśla żółtą kartką.
W 33 minucie kolejny raz puławskiej obronie urwał się Piotr Szkolnik, który zdecydował się na dobre uderzenie jednak uderzył kilka metrów nad bramką i skończyło się na strachu dla wiślaków. Kolejną groźną akcję pod bramką Wisły widzieliśmy w 36 minucie gry, kiedy to z dobrej strony pokazał się Michał Ogrodnik, który minął Mikołaja Skórnickiego zacentrował w pole karne ale na szczęście żaden z jego kolegów nie sięgnął piłki. Minutę później gospodarze kolejny raz zagrozili bramce Kamila Beszczyńskiego, tym razem głową uderzał Wiesław Kozubek, ale piłka poszybowała nad bramką Dumy Powiśla.
Kilka chwil później groźnie zaatakowali wiślacy. W 39 minucie z dystansu uderzył Sebastian Orzędowski a dwie minuty później Rafał Wiącek jednak dwa razy piłka jak zaczarowana omijała bramkę gospodarzy. Do końca tej części gry kibice goli nie zobaczyli.
W przerwie trener Wisły Mariusz Sawa zdecydował się na jedną zmianę. Macieja Wójtowicza zastąpił Łukasz Giza i mogło wydawać się ,że wiślacy ruszą do ataków. Nic jednak mylnego bowiem Giza bardzo często występował w drugiej linii i tylko od czasu do czasu wpierał osamotnionego z przodu Konrada Nowaka.
W 53 minucie wiślacy mieli dużo szczęścia bowiem Dariusz Kantor próbując strzelać podał do Michała Twardowskiego a ten znalazł się praktycznie przed pustą bramką, jednak Twardowskeigo w ostatniej chwili uprzedził Gawrysiak i skończyło się na jęku zawodu miejscowych.
W 65 minucie z dobrej strony pokazał się wprowadzony chwilę wcześniej na plac gry Paweł Jabkowski, który po solowej akcji zdecydował się na dobry strzał. Młody pomocnik Wisły uderzył mocno, jednak piłka minęła o metr bramkę Marcina Pietryki. W 77 minucie szczęście dopisało kolejny raz wiślakom bowiem w idealnej sytuacji bramkowej znalazł się Piotr Szkolnik, który z 8 metrów wolejem nie trafił w bramkę Kamila Beszczyńskiego. W 90 minucie gospodarze mieli jeszcze szansę na gola. Z 16 metrów z rzutu wolnego uderzał były reprezentant Polski Piotr Piechniak, który jednak uderzył w mur. W trzeciej minucie doliczonego czasu na solową akcję zdecydował się jeszcze Piotr Mokiejewski, ale wszystko przecięli obrońcy Resovii a na kolejne akcje nie pozwolił sędzia Pipczyński, który po prawie 4 minutach doliczonych zakończył to spotkanie.
Wiślacy w tym spotkaniu pokazali bardzo duża wolę walki. Żaden z wiślaków nie odstawiał nogi, aby zrealizować cel jaki postawił przed nimi trener Mariusz Sawa. Widać było, że puławianie stanowią drużynę i potrafią urwać punkty każdemu. Teraz przed wiślakami kolejne trudne spotkanie. Już w środę z Puszczą Niepołomice. Szkoda, że zamiast w Puławach rozegrane zostanie ono w Niepołomicach, ale to już zupełnie inna historia....
Brawo Panowie.Można zagrać na zero z tyłu i oby skuteczniej w ataku.Pozdrowienia ze Szczecina a rodem i sercem Puławy i tylko Wisełka.Pozdrawiam i czekam na inaguracje na nowym stadionie.Może pokaza w itvl lublin mam taka nadzieje i zobacze nasz piekny stadion na zywo.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.