Nie udało się przełamać złej passy bez wygranej piłkarzom puławskiej Wisły. Dziś ekipa Wisły uległa na swoim obiekcie zespołowi GKS-u Jastrzębie-Zdrój i w tabeli zamieniła się miejscami z dzisiejszym rywalem. Puławianie niestety nie przełożyli dziś dobrej formy z Bielska i jak powiedział trener Maciej Tokarczyk na pomeczowej konferencji prasowej nie zrobili dziś wystarczająco dużo, aby odnieść wygraną.
Opiekun Dumy Powiśla kolejny raz zmagać się musiał z kłopotami kadrowymi. Do nieobecnego od dłuższego czasu Łukasza Kabaja dołączyli Dominik Cheba oraz najskuteczniejszy wiosną Sebastian Kwarczeliszwili, którzy z powodu urazów nie mogli wystąpić przeciwko GKS-owi. Do dyspozycji sztabu szkoleniowego był za to nieobecny tydzień temu w Bielsku Kamil Kumoch.
W porównaniu do meczu z Podbeskidziem w Wiśle zaszły dwie zmiany w składzie. Na ławce spotkanie rozpoczął Adam Gałązka, którego zastąpił Marcin Stromecki oraz Kacper Szymanek za którego zobaczyliśmy wspominanego wcześniej Kumocha.
Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że przy Hauke-Bosaka dominować będzie walka. W 6 minucie gry obrońcom urwał się eks-wiślak Kacper Piątek, który uderzył jednak obok bramki Krzysztofa Wróblewskiego. Dwadzieścia minut później goście otworzyli wynik spotkania. Po błędzie puławskich obrońców piłka trafiła pod nogi Macieja Śliwy, który bardzo ładnym strzałem pokonał Wróblewskiego. To niestety był dopiero początek, bowiem w 35 minucie było 0:2, bowiem Sebastian Rogala wykorzystał dobre dogranie z rzutu wolnego i głową pokonał bramkarza Wisły. Trzy minuty przed przerwą urodzony w Częstochowie gracz znów został bohaterem GKS-u, bowiem po centrze Tafary Madembo z rzutu rożnego i znów głową pokonał Wróblewskiego.
W przerwie trener Tokarczyk dokonał aż dwóch zmian. Na placu gry pojawili się Kacper Szymanek oraz Patryk Waliś, a piłkarze ruszyli do przodu. W 51 minucie jeden z graczy gości po centrze wychowanka Wisły zagrał w swoim polu karnym ręką i Mariusz Myszka ze Stalowej Woli wskazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki Grzegorza Drazika. Po futbolówki podszedł Bartosz Wiktoruk, który pewnym strzałem pokonał bramkarza GKS-u i wiślacy uwierzyli, że spotkanie można jeszcze odwrócić.
Kolejne minuty to spokojna gra gości, którzy mając dobry wynik nie atakowali i czekali na kontry, Jedna z nich w 72 minucie na gola mógł zamienić Kacper Piątek, jednak Wróblewski nie dał się zaskoczyć. W odpowiedzi najlepszą okazję na drugą bramkę dla Wisły zmarnował Manuel Ponce Garcia, który w 81 minucie przegrał rywalizację sam na sam z Drazikiem. W doliczonym czasie gry po zagraniu piłki ręką przez Bartosza Walencika sędzia Myszka podyktował drugi dziś rzut karny a jego pewnym wykonawcą okazał się Fardi Alid.
Puławianie już w piątek w Szczecinie zmierzą się w spotkaniu ze Świtem. Początek tego spotkania o 17:00.
Patrząc na obecne męki Wisły i na to co się dzieje w lidze (tzn. wyniki i gra innych drużyn walczących o utrzymanie) dochodzę do smutnego wniosku. Jesteśmy obecnie żenująco i beznadziejnie słabi, o ile nie najsłabsi w tym towarzystwie, i to pod każdym względem. No i za xuja nie mogę też pojąć, jak my wygraliśmy w Elblągu? Co tam się takiego stało? Coraz bardziej też obecny sezon zaczyna mi przypominać ten spadkowy 17/18. Zdobyliśmy wtedy na wiosnę aż 4 pkt. na własnym boisku. Nawet karny zawalony w pierwszym meczu się zgadza. Zaczynam też (niestety) przekonywać się do czegoś, co napisałem po jesiennym meczu z Hutnikiem, tzn. cyt. ''zawodnicy, którzy przyszli do Wisły, poza Zyllą, ledwo (w czerwcu) zakończyli poprzedni sezon, a ponieważ przerwa letnia jest krótka, to oni praktycznie byli w miarę gotowi do gry''. Czyli co, wystarczyło tylko ustawić chłopaków na boisku a oni sami dobrze wiedzieli co trzeba robić? Czyżby trener jesienią miał samograja a teraz tak ****iście przygotował zespół do wiosny, że nie nadaje się to do gry? Jprd., jak tak dalej pójdzie to już na święta wyprzedzi nas nawet Skra, która ma odjęte 8 pkt. Niechybnie zmierzamy po równi pochyłej w tempie jednostajnym do 3 ligi (qrwa, na szczęście to nie wyścig kolarski i przyśpieszyć się nie da, więc 0 pkt na mecz to max co nam grozi). Im szybciej to zrozumiemy, tym mniejszy będzie zawód, chociaż i tak tych zmartwionych będzie z 80 ludzi na mecz do końca sezonu. Chyba że zaczniemy bardzo fuksić, bo naprawdę ciężko tu liczyć na grę. Gramy z każdym zespołem tak samo beznadziejnie, czy to lider, czy drużyna niżej niż my w tabeli. np. 1. połowa z GKS-em. Oni 3 strzały i 3 gole (przy każdej staliśmy, jak tyczki do podtrzymywania pomidorów). My nic, 0 (słownie: zero) stworzonych sytuacji. Jałowe pypcianie w środku pola. Bez żadnego pomysłu, do tego głupie kiwki, straty, kupa niecelnych podań. Nawet stałe fragmenty gry wykonuje gość, który nie jest w stanie dokopać piłki do pola karnego. A jak już mu się uda, to piłka leci na wysokości xuja. Rodzi sìę pytanie, po xuja? Nie ma ani jednego pozytywu, z którym można wiązać jakieś nadzieje. Dlatego fanatykom proponuję poszerzyć repertuar o piosenkę Elektrycznych Gitar pt. ''To już jest koniec'';. I tyle w temacie, bo po prostu brak słów ... cenzuralnych.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.