Niestety wszystko ma swój koniec - tak można podsumować dzisiejszy mecz w wykonaniu puławskiej Wisły. Ekipa trenera Macieja Tokarczyka, która zagrała trzecie spotkanie w ciągu 7 dni uległa w Częstochowie miejscowej Skrze 2:1, chociaż jak pokazał przebieg spotkania wcale tak nie musiało być, bowiem wiślacy mieli sporą przewagę jednak ich akcjom zabrakło wykończenia.
Trener Tokarczyk nie zdecydował się na zmiany w wyjściowym składzie Dumy Powiśla w porównaniu do środowego spotkania w Jastrzębiu-Zdroju. Do meczowej kadry wskoczył zaś wracający po urazie Jusuf.
Wiślacy dobrze rozpoczęli spotkanie na stadionie Skry, bowiem już w 3 minucie mogli prowadzić 1:0. Dobrym strzałem zza pola karnego popisał się Marcel Zylla, jednak w częstochowskiej bramce dobrze spisał się Filip Kramarz, który odbił piłkę na rzut rożny. Kilka minut później puławianie mogli przegrywać, bowiem po jednym ze wślizgów piłkę nieszczęśliwie w stronę bramki skierował Adam Gałązka, ale futbolówka trafiła w słupek bramki strzeżonej przez Jana Szpaderskiego i wyszła w pole.
W 10 minucie bramkarz Wisły musiał wykazać się umiejętnościami po strzale Mateusza Winciersza,, który próbował zdobyć gola uderzeniem zza pola karnego. Trzy minuty później w ślady byłego zawodnika Piasta Gliwice poszedł kolejny wychowanek Piastunek Jakub Niedbała, który uderzył mocno i zdobył bramkę z cyklu stadiony świata.
Kolejne minuty to kolejna, ale zbyt lekka próba Zylli oraz w odpowiedzi szalony rajd ex-wiślaka Kacpra Kaczorowskiego, który uderzył jednak w słupek puławskiej bramki. W 30 minucie znów urodzony w Legionowie zawodnik mógł wpisać się na listę strzelców, ale tym razem Szpaderski złapał futbolówkę i zażegnał niebezpieczeństwo.
W 31 minucie spotkania kolejny raz w częstochowskiej bramce dobrze spisał się młody Kramarz, który obronił uderzenie Kamila Kumocha, a siedem minut później po wrzutce Kacpra Piątka z prawej strony boiska precyzji przy strzale głową zabrakło Marcinowi Stromeckiemu. Końcówka pierwszej części gry to po jednej okazji dla obu ze stron, dla Skry okazję miał po solowej akcji Winciersz a dla wiślaków w 42 minucie gry Zylla, który otrzymał idealne podanie od Sebastiana Kozieja, jednak w sytuacji sam na sam fatalnie przestrzelił.
Początek drugiej połowy, podobnie jak i pierwszej należał do Wisły. W 49 minucie gry po sporym zamieszaniu w polu karnym Skry futbolówka trafiła do Stromeckiego, który jednak minimalnie się pomylił.
Minutę później Kargulewicz idealnie obsłużył podaniem Kozieja, jednak młody zawodnik Wisły pomylił się i przestrzelił. W 53 minucie gry gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. Po niezłej akcji na bramkę Szpaderskiego uderzył Piotr Nocoń, jednak piłka odbiła się od pleców Łukasza Kabaja i ostemplowała jedynie poprzeczkę bramki Wisły.
Koleje minuty to bardzo dobra gra w obronie gospodarzy, którzy uważnie wytrącali podopiecznych trenera Tokarczyka z uderzenia. Piłka krążyła co prawda po obwodzie jak w piłce ręcznej, jednak ciężko było ekipie Dumy Powisla zagrozić bramce Kramarza. Sporo ożywienia w poczynania ofensywne Wisły wniósł Jusuf, jednak i on nie zdołał wpisać się na listę strzelców.
W końcówce puławianie zaatakowali całym zespołem, co wykorzystali gospodarze. W 88 minucie błąd popełnił Patryk Waliś, piłka trafiła w pole karne do Kacpra Noworyty, którego blokował Łukasz Kabaj. Napastnik Skry wykorzystał kontakt z obrońcą Wisły i sędzia Maciej Kuropatwa z Katowic podyktował rzut karny dla gospodarzy. Pewnym wykonawcą jedenastki okazał się Niedbała i jasne stało się, że Wisła dziś nie wygra. Mimo tego puławianie do końca. W 1 minucie doliczonego czasu gry puławianie zdobyli bramkę kontaktową. Strzał Stromeckiego z rzutu wolnego dobił Kramarz, jednak dobitki Kumocha młody zawodnik Skry nie był w stanie złapać i przy Loretańskiej mieliśmy emocje. Niestety zespołowi trenera Tokarczyka zabrakło już czasu i do Puław musieli wrócić bez żadnego dorobku.
Już w niedzielę zespół Dumy Powisla na swoim terenie zmierzy się z zespołem Polonii Bytom. Początek tego spotkania o 19:35.
Nic się nie stało. Robimy swoje. Chłopakom potrzebny teraz odpoczynek i regeneracja, bo ewidentnie zmęczenie zrobiło swoje. Nie da się grać maratonów co 3 dni w 10. Do tego z zespołem, który ostatni mecz zagrał 14 dni temu.
Brawo mimo wszystko. Trzeci mecz w przeciągu 6 dni. Kabaj zagrał ze switem 15 minut. Po co było to przekładać? Wypoczęta Wisła by wygrała bez problemu ze Skrą.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.