Przyjacielskim remisem zakończyło się dzisiejsze wyjazdowe spotkanie Wisły Grupa Azoty Puławy w Siedlcach z miejscową Pogonią. Ekipa trenera Michała Pirosa kolejny raz rozegrała niezłe spotkanie, ale podobnie jak w poprzednich meczach Wiśle zabrakło skuteczności pod bramką rywala oraz zdecydowanie lepszej i pewniejszej gry w swojej formacji obronnej.
Puławianie do zaprzyjaźnionych Siedlec udawali się osłabieni brakiem dwóch podstawowych ostatnio graczy z ofensywy Roberta Janickiego oraz Dawida Retlewskiego, którzy zmuszeni byli pauzować za nadmiar żółtych kartek. W kadrze na spotkanie z Pogonią zabrakło także Kacpra Kaczorowskiego i trener Piros kolejny raz zmuszony był do łatania dziur.
W wyjściowym zestawieniu Dumy Powiśla zobaczyliśmy dziś Kamila Kumocha i Macieja Bortniczuka, którzy mieli zastąpić nieobecnych. Już pierwsze minuty na stadionie przy Jana Pawła II były bardzo dobre w wykonaniu Wisły. Puławianie mądrze ustawieni przez swojego szkoleniowca czyhali na kontry i jedna z nich w 8 minucie mogła i powinna zakończyć się golem. Na zaskakujący strzał zdecydował się Mateusz Klichowicz, ale stojący w bramce Pogoni Jakub Burek w dobrym stylu odbił futbolówkę na rzut rożny.
Trzy minuty później znów zmierzyli się ze sobą Klichowicz i bramkarz Pogoni, jednak i tym razem po strzale kapitana Wisły górą był zawodnik z Siedlec. W 18 minucie spotkania puławianie zmarnowali kolejną szansę. Tym razem po dobrym rozegraniu w polu karnym gospodarzy znalazł się Maciej Bortniczuk, który przegrał jednak rywalizację z Burkiem.
W 21 minucie gry kolejny sprawdziło się piłkarskie przysłowie o niewykorzystanych sytuacjach, które się mszczą. Z lewej strony piłkę w pole karne Wisły Grupa Azoty dograł Krystian Miś a przy niezbyt pewnej postawie obrony futbolówkę do siatki strzałem głową wpakował urodzony w Puławach Mateusz Majewski.
Trzy minuty później wiślacy szybko mogli wyrównać straty. Janusz Nojszewski idealnie podał do Bortniczuka, ten jednak nie zdecydował się uderzyć i podał do Klichowicza, który futbolówkę wycofał do Damiana Kołtańskiego, ale strzał byłego pomocnika rezerw Kolejorza poszybowało nad bramką siedlczan.
Minutę później groźnie zrobiło się pod bramką Pawła Łakoty po uderzeniu Bartosza Wincenciaka, na szczęście dla puławian bramkarz Dumy Powiśla w kapitalny sposób przerzucił futbolówkę nad poprzeczkę swojej bramki. W odpowiedzi mocno, ale w sam środek bramki Burka uderzył Kamil Kumoch i kolejny raz skończyło się jedynie na strachu dla gospodarzy.
W 43 minucie Klichowicz idealnie obsłużył podaniem Daniana Pavlasa, jednak wahadłowy także przegrał rywalizację z Burkiem. Minutę później szczęście dopisało wiślakom, bowiem po kolejnym fatalnym zachowaniu puławskiej obrony sam na sam z Łakotą wyszedł Cezary Demianiuk , który uderzył ku rozpaczy fanów miejscowych jedynie w słupek puławskiej bramki.
Po zmianie stron to ekipa Wisły wyszła na plac gry bardziej zdeterminowana . W 47 minucie po zamieszaniu w polu karnym gospodarzy piłka trafiła w rękę jednego z obrońców Pogoni i sędzia Albert Różycki z Łodzi wskazał na rzut karny. Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Klichowicz i pewnym strzałem dał wyrównanie zespołowi Wisły Grupa Azoty. Nie minęły jeszcze emocje po tej bramce, a puławianie już prowadzili. Tym razem po solowej akcji na strzał zdecydował się Kołtański i piłka wpadła do siatki.
Wiślacy spotkanie mogli rozstrzygnąć w 53 minucie, kiedy to zbyt lekkim uderzeniem popisał się Mateusz Klichowicz, z którym kłopotów nie miał Jakub Burek. W 66 minucie znów zaspała obrona Dumy Powiśla i Piotr Pyrdoł po solowym rajdzie strzałem w długi róg dał Pogoni wyrównanie.
Mimo wielu nerwów i emocji do końcowego gwizdka w Siedlcach nie zobaczyliśmy już żadnej bramki i obie ekipy musiały podzielić się punktami. Dla puławian to już piąty ligowy mecz bez wygranej. Za tydzień w sobotni wieczór Duma Powiśla rozpocznie rundę wiosenną. Tym razem podopieczni trenera Pirosa udadzą się Chojnic na mecz z miejscową Chojniczanką.
Bramka na 1-2 to chyba najlepsza akcja bramkowa Wisły w tym sezonie. Fajne wyjście spod pressingu. Płynne, z pierwszej piłki, rozklepanie przeciwnika. Szok, 5 celnych podań (88, 16, 8, 16, 34, 26), i na koniec gol. 4 i pół miesiąca treningów i coś wreszcie wyszło. Co do bramki na 2-2, to 4 i pół miesiąca treningów i zero postępów. Nasze rezerwy nie straciłyby gola w tej sytuacji.
Jeszcze w sprawie 1. bramki dla Pogoni, żeby nie było wątpliwości. Tkocz w żaden sposób nie zawinił przy tej bramce. Miał ogromnego pecha (Wisła też), bo Majewski nawet nie uderzył w kierunku naszej bramki, tylko fartownie nabił naszego obrońcę.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.