Wiele nerwów kosztowało kibiców dzisiejsze spotkanie z Garbarnią Kraków. Puławianie mimo, że przez przez całą drugą połowę grali z przewagą jednego zawodnika długo nie mogli sforsować obrony ekipy gości i na decydującą bramkę kibice przy Hauke-Bosaka musieli czekać aż do 85 minuty, kiedy to Robert Majewski pokonał strzałem głową Mateusza Bartusika i dał ekipie Wisły pierwsze zwycięstwo z Garbarnią od marca 2014 roku.
Trener Mariusz Pawlak dokonał dwóch korekt w wyjściowym składzie swojej ekipy. Dziś na boisku zobaczyliśmy Mateusza Kaczmarka oraz Macieja Ryszkę, którzy zastąpili Damiana Kołtańskiego oraz Ednilsona Furtado.
Rozgrywane w ponad 30 stopniowym upale spotkanie od pierwszego gwizdka arbitra było bardzo ciekawe. Już w 2 minucie w polu karnym gości upadł Mateusz Kaczmarek, ale sędzia Rafał Roksoz z Siemianowic Śląskich zdecydował, że faulu nie było i nakazał grać dalej. Dwie minuty później wiślacy mogli prowadzić, ale po kapitalnym rajdzie Krystiana Putona piłkę po jego strzale na rzut rożny wybił debiutujący dziś w eWinner 2 lidze Mateusz Bartusik. W 7 minucie na listę strzelców wpisać mógł się Dawid Retlewski, który wykorzystał sprytne wyrzut z autu Bojana Gvozdenovicia, ale i tym razem młody bramkarz Brązowych spisał się dobrze i złapał piłkę. Minutę później Bartusik musiał jednak skapitulować. Po bardzo dobrej dwójkowej akcji Mateusza Klichowicza i Dawida Retlewskiego były zawodnik Raduni Stężyca popisał się celnym strzałem i puławianie wyszli na prowadzenie. Kolejne minuty to wiele emocji na boisku oraz na ławce rezerwowych gości. W 15 minucie w polu karnym upadł Jakub Karbownik, jednak podobnie jak w przypadku Kaczmarka sędzia Rokosz nie dopatrzył się faulu i nakazał grać dalej co nie spodobało się sztabowi szkoleniowemu gości, który mocno protestował. W efekcie jeden z trenerów już w 16 minucie gry zmuszony był opuścić ławkę rezerwowych i udać się na trybuny.
Kolejne minuty to trzy bardzo dobre okazje dla puławian. Najpierw po wrzutce Putona głową uderzał Retlewski i z jego strzałem poradził sobie Bartusik, chwilę później na bramkę przyjezdnych uderzał Puton ale i tym razem młody bramkarz kapitalnie odbił zmierzchającą do bramki futbolówkę. Ostrzał bramki krakowian zakończył Maciej Kona, ale i tym razem kapitalnie zachował się Mateusz Bartusik, który wybił piłkę na rzut rożny.
W 32 minucie goście niespodziewanie wyrównali. Z prawej strony nieudanie centrował Grzegorz Marszalik, piłka po jego dośrodkowaniu odbiła się od głowy Bojana Gvozdenovicia i wpadł do siatki obok zaskoczonego Alberta Posiadały.
Kolejne minuty obfitowały w emocje, bowiem kolejny raz w puławskim polu karnym doszło do zamieszania i kolejny raz gości domagali się rzutu karnego. Robili to w bardzo agresywny sposób i sędzia Rafał Rokosz zmuszony był wyrzucić z placu gry Mateusza Bartkowa, który słownie znieważył jednego z asystentów sędziego. Po tej sytuacji krakowianie musieli grać w osłabieniu co nie przeszkodziło im w wyjściu na prowadzenie.
W 43 minucie na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Grzegorz Marszalik a piłka po rękach i ku rozpaczy wiślaków wpadła do siatki. Przyjezdni, nie cieszyli się jednak długo prowadzeniem. W 45 minucie gry po centrze z rzutu wolnego w wykonaniu Putona w polu karnym Brązowych najlepiej odnalazł się Gvozdrnović, który głową pokonał Bartusika. Była to udana rehabilitacja Chorwata, który kilka minut wcześniej zdobył bramkę samobójczą.
Mający liczebną przewagę wiślacy od samego początku drugiej połowy chcieli wyjść na prowadzenie. Już 47 minucie gry w słupek uderzył Dominik Cheba a kilka minut później Retlewski przeniósł piłkę nad bramką gości. Krakowianie grając w osłabieniu i mając korzystny dla nich wynik skupili się na obronie a wiślacy raz za razem próbowali sforsować solidną obronę Garbarni. W 65 minucie kapitalną szansę dla puławian zmarnował Agdwan Papikyan, który przegrał rywalizację z Bartusikiem. W 76 minucie kolejny raz na bramkę gości uderzał Kona, ale i tym razem futbolówka minęła celu. Podopieczni trenera Macieja Musiała swój pierwszy oddali w 76 minucie, kiedy to obok bramki Posiadały uderzył Thomas Pranica.
W końcówce na listę strzelców próbowali się wpisać Retlewski oraz Kona ale nie piłka po ich uderzeniach mijała bramkę gości. Bohaterem Dumy Powiśla został w 85 minucie gry Robert Majewski, który wykorzystał centrę Krystiana Putona z rzutu rożnego i głową pokonał Bartusika. Dwie minuty później mogło i powinno być po meczu, ale po szalonej akcji w poprzeczkę uderzył Dominik Banach a w 88 minucie gry sytuacji sam na sam z młodym bramkarzem Garbarni nie wykorzystał Adrian Paluchowski.
W końcówce nie mający nic do stracenia goście zaatakowali. W drugiej minucie doliczonego czasu gry w Posiadałę z rzutu wolnego uderzył Jakub Sutor a w czwartej dodatkowej minucie piłkę na remis zmarnował Bartłomiej Purcha, który uderzył obok słupka bramki Wisły.
Mimo ogromnych nerwów wynik spotkania nie uległ zmianie i to puławianie mogli cieszyć się z pierwszego od 2014 roku zwycięstwa z Garbarnią.
Już w sobotę zespół Dumy Powiśla w Elblągu zmierzy się z miejscową Olimpią. Początek spotkania o 17:00.
To spotkanie było dramatyczne, ponieważ Wisła grając w przewadze 11/10 straciła bramkę. To był jakiś koszmar. Na szczęście budując przewagę z minuty na minutę udało się wyrównać, a późnej przypieczętować zwycięstwo konsekwentnie grając swoje
To, że straciła to się zdarza, ale styl utraty daje do myślenia, bo bramkarz strzał po ziemi z takiej odległości powinien obronić. Mnie bardziej martwi postawa Wisły w II połowie. Totalna niemoc i niestety brak pomysłu na grę, tym bardziej, że Garbarnia nie murowała dostępu do bramki, a poza tym że nieco kradła czas to grała w miarę otwartą piłkę. Mecz był doskonałą odpowiedzią na pytanie Kibica223: "Czemu nie pierwsza dwójka?" Wszyscy widzieli dlaczego. Wisła powinna zamknąć mecz w I połowie, a tu mieliśmy furę szczęścia, bo bramka na 3:2 nieco przypadkowa, a w 93 min Garbarnia miała dwie setki (piłka zagrana wzdłuż linii bramkowej i po chwili sam na sam w polu karnym). W Wiśle najlepszy Retlewski, podobał mi się Gvezdo (nieustannie podłączał się do akcji ofensywnych). Zmiany nic nie wniosły. Paluchowski niestety cień piłkarza z ubiegłorocznej jesieni.
Zastanawia też np. dziwne zachowanie Papikyana, który w 72-73 min, gdy zaczyna nam brakować czasu fauluje przeciwnika przy linii środkowej boiska, a potem przez 20-30 sec trzyma piłkę w rękach i nie chce jej oddać przeciwnikowi, który jest gotów do rozpoczęcia gry. Czemu? Po co? Na co? Ale jak wspomniałem zmiany w tym meczu trenerowi nie wyszły. 3 punkty i mecz do zapomnienia.
Z drugiej strony Kotwica ślizga się w każdym meczu i jeszcze trochę i będą mieli zapas nad trzecim miejscem taki że będą mieli pewny awans. I widocznie można na farcie jechać dlugo
Faktycznie nic nie gramy w tym roku . W porównaniu do tamtego roku liga jest dużo słabsza , dlatego jakoś wyglądamy punktowo. Elbląg Polkowice Motor bo tych meczach sporo powinno się wyjaśnić odnośnie tego o co będziemy grali
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.