Nie udało się piłkarzom puławskiej Wisły przełamać złej passy w spotkaniach ze Zniczem Pruszków. Dziś wiślacy przegrali z ekipą trenera Mariusza Misiury a wynik spotkania ustawił podyktowany w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach rzut karny dla rywali w 48 minucie gry.
Do Pruszkowa trener Mariusz Pawlak nie mógł zabrać Macieja Kona, który pauzował za nadmiar żółtych kartek. Byłego zawodnika Chojniczanki zastąpił w środku pola Marcin Ryszka. Po jednym spotkaniu pauzy do składu Wisły wrócił natomiast Dominik Cheba, który posadził na ławce Ariela Wawszczyka.
Wiślacy dzisiejsze spotkanie mogli rozpocząć niczym marzenie. Już w 1 minucie Carlos Daniel idealnie wypatrzył w wpadającego w pole karne gospodarzy Emila Drozdowicza, który w dobrej sytuacji przeniósł piłkę nad bramką doświadczonego Piotra Misztala.
Kolejne minuty nie obfitowały w masę sytuacji pod obiema bramkami. W 10 minucie gry na strzał zza pola karnego zdecydował się Krystian Tabara, ale futbolówka po jego strzale minęła bramkę Bartłomieja Gradeckiego.
Siedem minut później nad bramką Misztala uderzał Carlos Daniel, który otrzymał niezłe podanie od Drozdowicza, ale podobnie jak w poprzednich akacjach piłka jak zaczarowana minęła bramkę pruszkowian.
W 34 minucie spotkania pierwszy nie pierwszy raz w tym sezonie kapitalnie w bramce Znicza spisał się Misztal, który zatrzymał w dobrej sytuacji wpadającego w pole karne Kacpra Kondrackiego. Trzy minuty później serca zadrżały mocniej kibicom Dumy Powiśla bowiem błąd popełnił Krystian Bracik a na bramkę Gradeckiego pomknął Tabara, który jednak w dobrej sytuacji uderzył obok słupka wiślackiej bramki.
Na trzy minuty przed końcem tej części gry kolejny dziś błąd popełnił rozkojarzony Bracik, ale i tym razem z prezentu nie skorzystał Tabara, którego uderzenie bez problemów złapał Gradecki.
Druga połowa spotkania rozpoczęła się fatalnie dla puławian. Już trzy minuty po jej wznowieniu w ogromnym zamieszaniu w polu karnym upadł jeden z rywali a po chwili protestów ze strony gospodarzy Konrad Gąsiorowski z Białej Podlaskiej wskazał na rzut karny. Do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Patryk Czarnowski i mocnym strzałem pokonał Bartłomieja Gradeckiego, który mimo, że wyczuł intencję strzelca nie był w stanie zatrzymać tego uderzenia.
Po stracie bramki do ataków ruszyli wiślacy. Swoje okazje mieli w 50 minucie Bartłomiej Bartosiak, oraz kilka minut później Marcin Ryszka. Obaj zawodnicy uderzali jednak nad bramką Piotra Misztala, który swoją agresywnym zachowaniem nakręcał momentami rozpaczliwie broniącą się ekipę Znicza. W 65 minucie gry nawet kibice zgromadzeni na stadionie przy Bohaterów Warszawy 4 przecierali oczy ze zdziwienia, bowiem Misztal wpadł w Błażeja Cyferta, jednak sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego a protestującego Emila Drozdowicza arbiter z Białej Podlaskiej ukarał żółtym kartonikiem.
Nerwowe interwencje arbitra nie sprzyjały wiślakom co wykorzystywali groźnie kontrując pruszkowianie. Najpierw w 70 minucie gry niecelnie po podaniu od Mateusza Możdżenia uderzał Mateusz Gabrych a dwie minuty później w sytuacji sam na sam ten sam zawodnik przegrał rywalizację z Gradeckim.
Kolejne minuty to dwie kolejne kontrowersyjne decyzje arbitra, który mimo fauli na wiślakach nie zdecydował się wskazać na rzut karny, co spotkało się z ogromnymi protestami sztabu szkoleniowego Wisły.
W 87 minucie głową niecelnie uderzał były zawodnik Znicza Adrian Paluchowski i gdy wydawało się, że wiślacy mogą chociaż to spotkanie zremisować błąd przydarzył się Błażejowi Cyferowi, który źle wybił piłkę, która odbiła się od Gabrycha i wpadła do siatki.
Więcej emocji w Pruszkowie nie było i wiślacy musieli przełknąć gorycz porażki. Teraz podopiecznych trenera Mariusza Pawlaka czeka trudny tydzień, bowiem w środę przy Hauke-Bosaka zmierzymy się z Ruchem Chorzów a w niedzielę we Wrocławiu z rezerwami Ślaska Wrocław.
Dlaczego taki wynik? Znicz taki dobry? Sędzia zły, czy celowniki źle nastawione? Z tekstowej relacji wyglądało, że Wisła cisnęła. A remis zadowolił by obie drużyny. Teraz trzeba źle życzyć Hutnikowi i Pogoni bo o punkty dla Wisły będzie bardzo ciężko.
Dzisiaj trawa była nierówna, sędzia miał słabszy dzień, Wislacy byli stroną przeważającą, zabrakło szczęścia, Znicz grał bez stresu a Wisła z nożem na gardle.
.
Mecz wyrównany ale w sumie słaby. W okazjach bramkowych 1:0 dla Znicza (sam na sam Gabrycha z Gradeckim w 84 min.). Wisła nie stworzyła sobie ani jednej klarownej sytuacji bramkowej. Karny dla Znicza po sporym zamieszaniu (nie oceniam czy słusznie, czy z kapelusza). Po tej sytuacji zawodnicy Wisły raz po raz przewracali się w polu karnym Znicza, ale czy byli faulowani? Ja osobiście wątpię. Druga bramka zupełnie przypadkowa. W I połowie dwa tragiczne kiksy Bracika, które przynajmniej w jednej z sytuacji powinny zakończyć się utratą bramki przez Wisłę. Sędzia aptekarz - w negatywnym słowa znaczeniu. Remis nie krzywdziłby żadnej ze stron, wygrana Znicza nieco przypadkowa, ale to dzisiaj to Pruszkowianie mieli szczęście. W Wiśle najlepszy Gradecki, niezły Drozdowicz (świetna gra głową). Fatalny występ Kondrackiego (zamiast grą w piłkę od kilku meczów zajmuje się "gwiazdorzeniem" - zmiana w przerwie (więc chyba nie tylko ja miałem takie wrażenie), słaby Bracik (kiksy). Nieco zbyt mało widoczni Carlos Daniel i Puton, chociaż Krystian tradycyjnie swoje wybiegał. Reszta bez błysku. Najbardziej waleczny Ryszka. Zarówno w Pruszkowie, jak i w ogóle od powrotu Paluchowski praktycznie niewidoczny (dzisiaj jedynie zauważony przy okazji dyskusji z sędzią, za co dostał żółtko). Generalnie bardzo przeciętny mecz w wykonaniu Wisły. Na szczęście nic się nie stało, bo wygrana w Elblągu dała nam komfort i to było dzisiaj widać.
I nie zgodzę się z Marcinem - Wisła przeważała tylko przez ok. 25-30 min (0-10 min, 50-60 min i 5, może 10 ostatnich). Reszta meczu wyrównana lub z delikatnym wskazaniem na Znicz. Nie ma co zwalać na trawę (była taka sama dla każdej ze stron), czy sędziego. Jak się nie stwarza sytuacji to nie ma bramek. Co do noża - to leży na dnie szuflady - i w Pruszkowie i w Puławach.
A jeśli już miałbym na coś zwalać (ale tylko w formie żartu), to tylko na słońce - świeciło tak nisko nad murawą, że cud, że Wiślacy cokolwiek w I połowie widzieli. Ale I połowa zakończyła się wynikiem 0:0, więc nie ma na co zwalić
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.