Prasa o sobotnim meczu - czyli karny za cios w tyłek
Piłkarze Wisły Puławy jechali do Mielca z duszą na ramieniu. Przed tygodniem ekipa Mariusza Sawa dostała solidne lanie w Tarnobrzegu, gdzie przegrała 1:4. Na dodatek w meczu ze Stalą nie mogli zagrać Łukasz Giza i Konrad Nowak. Po ostatnim gwizdku goście głęboko jednak odetchnęli, bo wygrali 2:0.
Dziennik Wschodni - Wisła Puławy wygrała w Mielcu 2:0, karny za cios w... tyłek
Piłkarze Wisły Puławy jechali do Mielca z duszą na ramieniu. Przed tygodniem ekipa Mariusza Sawa dostała solidne lanie w Tarnobrzegu, gdzie przegrała 1:4. Na dodatek w meczu ze Stalą nie mogli zagrać Łukasz Giza i Konrad Nowak. Po ostatnim gwizdku goście głęboko jednak odetchnęli, bo wygrali 2:0.
Szkoleniowiec Wisły po pierwszym. nieudanym, występie zdecydował się na kilka zmian w składzie, a także w taktyce. Największą niespodzianką była gra na jednego napastnika, którym okazał się... Rafał Dryk.
W pierwszej połowie kibice zgromadzeni na stadionie w Mielcu nie mieli jednak co oglądać. Znacznie więcej działo się po zmianie stron. Najpierw dwie odważne akcje przeprowadził Rafał Giziński, a w 56 min przez chwilę z gola cieszyli się gospodarze. Ich radość szybko przerwał jednak sędzia, który uznał, że Piotr Mroziński tuż przed zdobyciem bramki znajdował się na pozycji spalonej.
Spory wpływ na końcowy wynik miała też sytuacja z 70 min, kiedy Paweł Mroziński za kopnięcie Gizińskiego otrzymał czerwoną kartkę, a przyjezdni dodatkowo dostali rzut karny. Na gola zamienił go pewnie Michał Chwiszczuk.
- Wiem, że zabrzmi to śmiesznie, ale gracz, który sprokurował rzut karny wcale tego nie chciał. Został oślepiony przez słońce i zamiast w piłkę trafił naszego piłkarza w... tyłek - komentuje sytuację z jedenastką Rafał Dryk.
W samej końcówce mielczanie rzucili się do odrabiania strat, a Wisła spokojnie czekała na kontry. I właśnie po takiej akcji Sebastian Orzędowski ustalił rezultat w 78 min, trafiając do siatki po uderzeniu z 10 m.
- Zmieniliśmy skład, ale po części było to wymuszone kontuzjami. Wiedzieliśmy, że jak zagęścimy środek pola to mamy szanse na zwycięstwo. I okazało się, że mój scenariusz ułożył się idealnie. Mam nadzieję, że po tej wygranej będzie się nam grało już nieco łatwiej - ocenia trener Sawa.
Źródło www.dziennikwschodni.pl/ Łukasz Gładysiewicz
W poprzednim sezonie wygrana z Wisłą dała Stali utrzymanie w lidze. Teraz mielecki zespół w niczym nie przypominał walczącej ekipy z tamtego pojedynku.
W I połowie zespoły licytowały się strzałami z dystansu. Ślarski zdołał musnąć piłkę po uderzeniu Orzędowskiego. W 25. minucie Wójtowicz strzelał z woleja, ale Stachurski strzał obronił. Uderzenie Ryniewicza z wolnego zablokował mur. W 31. minucie po wolnym Hula, Stachurski uprzedził Pawła Mrozińskiego, jego brat po rzucie rożnym główkował, ale niecelnie, a tuż przed przerwą blisko szczęścia był Skiba, ale zabrakło mu centymetrów by zmienić lot piłki w kierunku bramki.
II połowę Stal zaczęła od gola, ale nie uznanego. Po główce Pawła Mrozińskiego, dobijał piłkę będący na spalonym jego brat.
Błądzić jest rzeczą ludzką. Tylko można skomentować słabszą dyspozycję arbitra, który przecież cieszy się opinią jednego z solidniejszych. W I połowie Tomasz Szewczyk ukarał kartką Budzyńskiego, choć faulował Bednaruk. Nie dostrzegł też ostrego faulu Piotra Marka, który powinien się skończyć czerwoną kartką.
Później sędzia słusznie wyrzucił z boiska Pawła Mrozińskiego, ale kopiącego się z nim Gizińskiego już nie. Jakież było zdziwienie kibiców, gdy z głośników usłyszeli, że jeszcze będzie karny. Arbiter miał prawo podyktować jedenastkę, pod warunkiem, że piłka była w grze. To pozostaje kwestią sporną.
Po bramce ożywiły się mieleckie trybuny. Kibice o pracy arbitra wyrażali się we wszystkich językach świata, śpiewano też tradycyjny hymn o PZPN. Arbiter poddał się presji, bo w chwilę później chcąc pokazać Maciejowi Wójtowiczowi żółtą kartkę wyjął czerwoną.
Stal musiała się odkryć, mielecka młodzież zaczęłą grać radosny futbol, a goście kontrowali. Za pierwszym razem Ślarski odważnym wybiegiem wybił piłkę, przy drugiej kontrze był bez szans.
Trener gości opuszczał stadion w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, wszak po porażce z Siarką przeprowadził kilka odważnych zmian w składzie. Trenerzy z Mielca! Można brać przykład.
Nowiny 24/ Tomasz Leyko
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.