Prawdziwą katastrofą dla Wisły Grupa Azoty zakończył się wyjazdowy mecz pod Jasną Górą. Puławianie ulegli bowiem zespołowi Skry 4:1 i tylko przez 30 minut mogli mieć nadzieję na korzystny wynik w Częstochowie. Kolejny kwadrans pierwszej połowy ustawił spotkanie i postawił ekipę trenera Michała Pirosa w trudnej sytuacji przed kolejnymi starciami z czołowymi zespołami 2 ligi.
Trener Dumy Powiśla nie mógł dziś skorzystać z pauzującego za nadmiar żółtych kartek Mateusza Klichowicza, którego zastąpił Kamil Kargulewicz. Już pierwsze minuty spotkania przy Loretańskiej pokazały, że gospodarze będą trudnym rywalem. To ekipa trenera Konrada Geregi miała przewagę w posiadaniu grze, jednakże nie przekładało się to efekty bramkowe.
W 5 minucie na bramkę Oskara Mielcarza uderzał Dawid Wojtyra, ale napastnik Skry zrobił to niecelnie i skończyło się jedynie na strachu. Wiślacy, którzy czyhali na kontry mogli idealnie otworzyć spotkanie w 17 minucie, kiedy to Danian Pavlas znalazł się w idealnej sytuacji po podaniu od Dawida Retlewskiego, jednak pomocnikowi Dumy Powiśla piłkę w ostatniej chwili wybili obrońcy i skończyło się jedynie na strachu. Cztery minuty później Mielcarza strzałem z dystansu próbował pokonać Piotr Nocoń, ale strzał kapitana Skry okazał się zbyt lekki i bramkarz naszego zespołu nie miał kłopotów z chwytem piłki. W 29 minucie w poprzeczkę bramki Dumy Powiśla uderzył Tobiasz Kubik a w 31 minucie spotkania niecelnie strzelił Dawid Wojtyra. W odpowiedzi po centrze z rzutu rożnego w wykonaniu Damiana Kołtańskiego Karola Szymkowiaka próbował pokonać Maksymilian Tkocz, jednakże bramkarz gospodarzy spisał się dobrze i pewnie zatrzymał uderzenie młodego wychowanka Odry Opole.
W 37 minucie gospodarze otworzyli wynik spotkania. Na kolejne uderzenie zza pola karnego zdecydował się Nocoń a piłka ku rozpaczy wiślaków wpadła obok ręki Oskara Mielcarza. Nie minęło 120 sekund a Skra prowadziła już 2:0. Tym razem piłkę do siatki skierował Przemysław Sajdak, który z bliska i po rykoszecie pokonał Mielcarza. W tym momencie jasne stało się, że wywiezienie punktów spod Jasnej Góry będzie bardzo trudne, ale okazało się, że może być jeszcze gorzej.
W drugiej minucie doliczonego czasu gry Szymon Łeźny z Kluczborka podyktował kontrowersyjny rzut karny dla Skry po faulu Damiana Kołtańskiego. Mimo, że pomocnik Wisły Grupa Azoty zarzekał się, że żadnego przewinienia nie było sędzia z Opolszczyzny wskazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki Mielcarza i gospodarze w końcówce stanęli przed szansą prowadzenia trzema bramkami.
Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Oliver Wypar i puławianie schodzili do szatni w fatalnych nastrojach. W przerwie Michał Piros postanowił wstrząsnąć zespołem i dokonał aż trzech zmian. Na boisku pojawili się Mateusz Kaczmarek, Kamil Kumoch i Maciej Bortniczuk. Zmiany na pewno ożywiły grę puławian, bowiem już pierwsze minuty po zmianie stron to dwa strzały Mateusza Kaczmarka oba niestety niecelne czy strzał w 55 minucie Tkocza.
W 64 minucie meczu Szymkowiak poradził sobie ze strzałem Kołtańskiego a 10 minut później gospodarze prowadzili już 4:0. Tym razem z dystansu uderzył Sajdak a piłka wpadła po długim rogu do siatki. Ostatnie minuty to niecelnie uderzenie Kacpra Szymanka w 78 minucie, strzał jedynie w boczną siatkę Macieja Bortniczuka czy niecelna próba Dawida Retlewskiego. Warto dodać, że końcówkę gospodarze grali w osłabieniu, bowiem boisko z powodu urazu opuścić musiał Fabian Grzelka a trener Gergra wykorzystał już wcześniej limit zmian. Puławianie walczyli do końca i w 87 minucie zdobyli bramkę honorową. Po ogromnym zamieszaniu autorem gola został Dawid Retlewski.
W piątej minucie Oskar Mielcarz zatrzymał jeszcze Jana Ciućkę, jednak nie popsuło to nastrojów gospodarzy, którzy kilka minut później mogli cieszyć się z trzech punktów. Puławianie zaś postawili się kolejny raz w ciężkiej sytuacji, bowiem już w piątek zmierzą się na własnym terenie z Radunią Stężyca. Początek tego spotkania o 20:30.
Nie jest optymistycznie skoro jedna z najgorszych drużyn w lidze pod względem skuteczności strzela nam aż 4 gole. Oni do meczu z Wisłą zdobyli tylko 5 goli w 6 meczach u siebie. To daje 108 minut na gola. My daliśmy sobie strzelić 3 sztuki w 7 minut. Koszmar. Tylko w jednym meczu (i to wyjazdowym) strzelili więcej niż 1 gola, Lubin II-Skra 0-2. Na własnym boisku osiągali tylko takie kosmiczne wyniki: wymęczone 1-0 z Sandecją (gol w 94 min.), 1-2 z Olimpią (bramka samobójcza), wymęczone 1-0 z Bytomiem (gol 83 min.), wymęczone 1-0 z Kotwicą (gol w 82 min.), 1-1 z Radunią i 0-0 z Jastrzębiem.
Formalnie był to już 6. sezon Wisły na trzecim poziomie rozgrywkowym, bo debiut miał miejsce w sezonie 61/62. Wtedy była to co prawda okręgówka ale de facto 3. poziom w Polsce, tj. III liga. (teraz też gramy w III lidze choć dla kasy nazywaną II ligą). Po sezonie 65/66 spadliśmy do ... okręgówki z powodu reorganizacji rozgrywek ( to 1. z 6 spadków Wisly w historii z powodu reorganizacji). Po 2 latach wróciliśmy na 3. poziom, i o tym fakcie pisze DW. Czyli minęło już 62 lata od naszego debiutu na 3. poziomie. Obecny sezon to już 31. Awans w 61 r. wywalczyli. Trenerzy: Stasiak i Raczyński (grający) zawodnicy: Krawczyk (bramkarz), Raczyński (bramkarz), Borysławski, Kociszewski, Krzywiec, Chojak, Pawłowski, Szczechowski, Głąb, Filipek, Bugała, Chałkowski, Kopania, Ciuciak, Kucharski.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.