Zimny prysznic dla wiślaków - czyli przegrywamy z Olimpią Elbląg
fot. Marian
Nie udało się wygrać kolejnego spotkania puławskiej Wiśle. Dziś podopieczni trenera Jacka Magnuszewskiego po bramce w doliczonym czasie gry z Olimpią Elbląg 1:0. Co ważne, ekipa puławian nie była wcale gorsza od swoich rywali, szczególnie jednak Wiśle brakowało szczęścia w sytuacjach podbramkowych.
Dzisiejszy dzień rozpoczął się wyjątkowo pechowo dla kibiców w Puławach. Kilka minut przed 13:00 okazało się, że spotkanie zostanie opóźnione o 20 minut z powodu awarii autokaru gości. Jakby tego było mało nastąpiła mała awaria internetu na stadionie, przez co dziennikarze mieli zdecydowanie utrudnione zadanie, aby na bieżąco relacjonować boiskowe wydarzenia.
Trener Jacek Magnuszewski zaskoczył dziś kibiców jedną zmianą w wyjściowym składzie Wisły. W bramce Dumy Powiśla trzeci raz w sezonie zobaczyliśmy Konrada Przybylskiego, który zastąpił Nazara Penkowca i mimo starty bramki zaprezentował się z dobrej strony.
Od pierwszego gwizdka sędziego Marcina Muszyńskiego z Łodzi na boisku toczyła się twarda i męska gra. Żadna z ekip nie potrafiła stworzyć sobie żadnej sytuacji a kibice oglądali głównie walkę w środkowej części gry i nieudane próby podań. Pierwsi z marazmu w 14 minucie przyjezdni za sprawą Lubomira Lubenowa, który w dobrej sytuacji uderzył obok bramki Konrada Przybylskiego. W 18 minucie groźnie zrobiło się pod bramką Olimpii, po dobrej akcji Rafała Wiacka na uderzenie zdecydował się Konrad Nowak, jednak jego strzał poszybował obok bramki gości. Kilka sekund później wiślacy powinni prowadzić 1:0, tym razem niecelnie z 20 metra uderzał Marek Nowak, któremu piłkę wyłożył Piotr Charzewski.
Kolejny raz groźnie pod bramką gości zrobiło się w 23 minucie, kiedy kapitalnie z dystansu uderzył Arkadiusz Maksymiuk. Pomocnik Wisły uderzył w samo okienko bramki, ale kapitalnie w bramce elblążan spisał się Kamil Hrynowiecki, który wybił zmierzającą do siatki piłkę na rzut rożny.
Kolejne minuty upływały kibicom na oglądaniu ostrzeliwania bramki Hrynowieckiego. W 30 minucie kolejny raz z przed pola karnego próbował Maksymiuk, który drugi raz przegrał rywalizację z bramkarzem gości. W 40 minucie przed kolejną bramkową szansą stanęli puławianie a konkretnej Konrad Nowak, jednak kolejny raz górą w tym pojedynku był bramkarz z Elbląga. Chwilę później głową po centrze z rzutu rożnego uderzał Rafał Kursa, jednak piłka jak zaczarowana nie chciała wpaść do bramki przyjezdnych i w pierwszej połowie kibice przy Hauke- Bossaka bramek nie zobaczyli.
W przerwie trener gości Oleg Raduszko dokonał aż dwóch zmian. Spowodowały one, że elblążanie zdecydowanie się odkryli i w drugiej części gry to oni częściej byli przy piłce.
Jedną z kluczowych sytuacji w tym spotkaniu była na pewno ta z 51 minuty gry, kiedy to jeden z obrońców Olimpii od tyłu sfulował Arkadiusza Maksymiuka. Ku zdziwieniu kibiców na trybunach sędzia Muszyński nakazał grać dalej a pomocnik Wisły kilka minut później z powodu kontuzji zmuszony był do opuszczenia placu gry. Od tego momentu gra Wisły siadła co zaczęli wykorzystywać goście, którzy coraz częściej zapędzali się pod bramkę Konrada Przybylskiego. Najpierw bramakrza Wisły próbowali pokonać Piotr Skokowski a kilka minut później Michał Ressel jednak dwa razy pewnie w bramce zachował się Przybylski. Wiślacy mogli objąć prowadzenie w 65 minucie, kiedy to po centrze Piotra Charzewskiego na wślizgu uderzał Konrad Nowak. Piłka po rozpaczliwym strzale napastnika Wisły minimalnie minęła bramkę Hrynowieckiego.
Kolejne minuty upływały pod znakiem lekkiej przewagi przyjezdnych. Najpierw groźnie z rzutu wolnego uderzał Lubenow a w 90 minucie były reprezentant Polski Maciej Scherfchen, jednak wysoko nad bramką Wisły. Gdy kibice oczekiwali już zakończenia spotkania goście zdobyli bramkę na wagę trzech punktów. Błąd Sebastiana Orzędowskiego który po podaniu od Michała Budzyńskiego stracił łatwo piłkę wykorzystali elblążanie podanie od Tomasza Sedlewskiego wykorzystał Łukasz Ślifirczyk i strzałem do pustej bramki zdobył zwycięskiego gola. Chwilę później sędzia Marcin Muszyński zakończył to spotkanie i porażka Wisły stała się faktem.
Co smuci wiślacy przegrali spotkanie na własne życzenie. W pierwszej połowie to ekipa Jacka Magnuszewskiego była drużyną lepszą i grającą lepszą i mądrzejszą piłkę. Niestety w tym okresie gry, piłkarzom Wisły zabrakło skuteczności i zamiast dobić rywala trzema golami do przerwy wiślacy zgotowali sobie nerwówkę do samego końca. W niej lepsi okazali się goście, którzy jednak z przebiegu gry nie zasługiwali na wygraną. Jednak to oni byli skuteczniejsi i trzy punkty pojechały wesołym autokarem do Elbląga. Miejmy nadzieję, że dzisiejsza porażka dla wiślaków będzie zimnym prysznicem na rozgrzane głowy i zarówno sztab szkoleniowy jak i zawodnicy wyciagną wnioski przed dwoma ostatnimi ligowymi spotkaniami najpierw w sobotę z Puszczą Niepołomice i 21 listopada z drużyną Pelikana Łowicz.
Wisła Puławy - Olimpia Elbląg 0:1 (0:0)
Po dzisiejszym meczu dały się słyszeć głosy, że niejeden z obserwujących spotkanie Wisły z Olimpią przy okazji następnego meczu wybierze wariant "leżenie z kobitą pod pierzyną"- co można jakoś zrozumieć biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne panujące dziś na puławskim stadionie.
Sam mecz do historii nie przejdzie. Puławska wisełka zaprezentowała dzisiaj dwa oblicza niczym "Orły Smudy" w meczu z Grecją. W pierwszej połowie widać było przewagę naszych zawodników, widać było myśl, i można było odnieść wrażenie, że kwestią czasu jest pokonanie bramkarza gości występującego dziś w różowej bluzie jak Wojtek Szczęsny w Arsenalu- i na tym podobieństwa się kończą. Druga połowa nie przyniosła oczekiwanej przez puławskich fanów bramki. Co więcej- zupełnie nie rozumiem dlaczego Wiślacy wchodzili w niepotrzebne dryblingi i rozgrywanie piłki na małej przestrzeni w momencie kiedy cały środek i druga strona były wolne. Olimpia broniła się całą jedenastką, ale nasi nie palili się do szaleńczych ataków i bardzo często cofali piłkę do obrońców i bramkarza. Podobał mi się dzisiaj Charzewski, który robił sporo wiatru na skrzydle, dobrze wyglądał Stanisław Goncharuk, który parę razy pociągnął grę do przodu. Olimpia trafiła nas pod koniec spotkania i wywiozła z Puław cenne 3 punkty.
Na osobną uwagę zasługuje arbiter spotkania. Facet myślami był już chyba przy niedzielnym kotlecie, bo spalone zauważał dopiero po wyraźnej sygnalizacji zawodników, dostrzegał absurdalne faule i dokładnie pilnował, z którego miejsca mają być bite rzuty wolne (co do centymetra), ale faulu w polu karnym na Konradzie Nowaku w pierwszej połowie już nie zauważył. Określenie "Sędzia TY Łobuzie!!!" to najdelikatniejszy głos puławskich trybun jaki mogę przytoczyć.
Podsumowując mam nadzieję, że zawodnicy szybko zapomną o dzisiejszym meczu jak o wypadku przy pracy i na pełnej mobilizacji podejdą do zaległego spotkania z Pelikanem. Pozwoliłem sobie na parę krytycznych uwag, bo przecież w naszym kraju na piłce i polityce zna się każdy Walczyć trenować! Puławy muszą panować!
P.S. Na uwagę zasługuje obecność grupki kibiców z Elbląga- kawał drogi przebyli- Szacun.
Ale kjk nie napisałem, że Charzewski był najlepszym zawodnikiem i nikt nie ma prawa z tym dyskutować. Napisałem tylko, że mi się dzisiaj podobał- był aktywny i się starał- moje prawo, moje zdanie
Nie rozumiem trenera. Ma Honczaruka i trzyma go na lepsze czasy? Gość widać, że ma ogromną ochotę potrafi pociągnąć grę i kolejny mecz zaczyna na ławie. Charzewski nic szczególnego kolejny raz nie pokazuje. Czuję, że będzie problem z punktami do końca rundy.
Najsłabszy mecz jaki widziałem tej rundy w wykonaniu Wisły. Ogromny szacun dla Maksymiuka koleszka **** całe mecze po 90 min i nie widac zmęczenia dużo widzi wraca sie jak na 2 lige i młody wiek to rewelacja.Charzewski za dużo kiwki , Kursa do odstrzału nie nadaje sie na 2 ligę , a nasz kapitan to od paru dobrych meczy łazi po boisku jak by mu wór ziemniaków doczepił.Przybylski ok ale to samo robi co Penkovec czeka **** wi na co zamiast grać pile do kolegów,ale przynajmniej piłka z rąk mu nie wylatuje.Co do reszty jak to w polskiej pilce notoryczne zagrania do tyłu ale to w korzeniach juz to nasi pilkarze maja.WALCZYMY DO KOŃCA !!!!!!!!!!!!!!!!!
Czy jest szansa na to, by trener zaczął dawać szansę juniorom !?
Czy chłopcy którzy rok w rok wygrywają ligę juniorów, nie posiadają na tyle umiejętności by mogli powoli wchodzić do pierwszego zespołu. !?
Nikt z nich zapewne nie oczekuje gry w pierwszym składzie, ale wejście z ławki i zagranie 5-10 minut byłoby sygnałem dla nich, że klubowi zależy na własnych wychowankach i mogą czuć się w przyszłości potrzebni.
Ostatni sparing 1 druzyny i juniorów pokazał, że niektórzy zawodnicy mogliby niebawem stanowić o sile Wisły. Tylko gdzie mają się ograć - w lidze juniorów gdzie grają 3-4 mecze na przyzwoitym poziomie.
Dlaczego drużyny Ekstraklasy stać na taki ruch ?
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.