Zapraszamy do zapoznania się z relacjami prasowymi po wczorajszym meczu w Tomaszowie Lubelskim pomiędzy Tomasovią a Wisłą.
Tomasovia - Wisła Puławy 0:2, przesądziły błędy w obronie
Problemy z głównym sponsorem wyzwoliły w piłkarzach Wisły Puławy dodatkową mobilizację. Bardzo boleśnie przekonali się o tym gracze Tomasovii Tomaszów Lubelski. "Duma Powiślar1; wygrała wczoraj z niepokonanym do tej pory rywalem 2:0. W 36 min wynik otworzył Łukasz Giza. 28-letni napastnik wreszcie ma za sobą problemy zdrowotne i w swoim stylu wykorzystał błąd Macieja Banasia, który próbując przyjąć piłkę przepuścił ją pod stopą. Popularny "Gizmenr1; przejął futbolówkę i posłał ją do siatki z linii pola karnego.
Od początku drugiej części zawodów gospodarze ruszyli do odrabiania strat i dwa razy Piotr Stachurski był w poważnych opałach. Zdołał jednak wyjść obronną ręką z uderzeń Ireneusza Batana i Marcina Żurawskiego.
Drużyna Mariusza Sawy szukała swoich szans w kontrach i jedna z nich powinna przynieść drugiego gola dla gości. Idealne podania Konrada Nowaka zmarnował jednak Michał Budzyński. W ślady młodszego kolegi kilka minut później poszedł także Giza, który przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem Tomasovii.
Przyjezdni nadal grali jednak konsekwentnie i na kwadrans przed końcem mecz zdobyli drugą bramkę. Tym razem świetnie w polu karnym przeciwników zachował się Nowak i uderzeniem z pierwszej piłki podwyższył na 2:0.
Znowu jednak to trafienie mają na swoim sumieniu stoperzy "niebiesko-białychr1;. Łukasz Chwała przepuścił piłkę i czekał aż dojdzie do niej Banaś. Ten drugi tylko jednak przyglądał się, jak rywale zdobywają gola.
Żółta kartka: Skiba. Sędziował: Robert Podlecki (Lublin). Widzów: 500.
źródło: dziennikwschodni/ŁUKASZ GŁADYSIEWICZ
Pierwsza porażka Tomasovii
Co zrobić w ciężkich czasach żeby nie utracić tego co w sporcie ważne czyli sponsora? Być jak najlepszym. Idąc tym śladem Wisła ograła w Tomaszowie Lubelskim Tomasovię 2:0 dając znak swojemu opiekunowi, że warto w nich inwestować.
Tomasovia zanotowała pierwszą porażkę w tym sezonie lecz gdy się rozdaje takie prezenty i to takiemu rywalowi to o punktach można zapomnieć. W rozgrywanym w trudnych warunkach meczu pierwszy cios zadał Łukasz Giza. Gizmen wykorzystał błąd obrony naszego zespołu i wyprowadził Wisłę na prowadzenie po 36 minutach gry.
Druga odsłona to zdecydowana przewaga Tomasovii lecz okazji na bramkę było jak na lekarstwo. Wisła niebezpiecznie cofnęła się na własną połowę lecz gdyby mąż zamościanki Łukasz Giza ponownie pokonał Piotra Waśkiewicza w 60 minucie spotkania, byłoby po meczu. Tylko były bramkarz Spartakusa wie w jaki sposób wyciągnął spod nogi Gizmena piłkę. To był majstersztyk godny wielkich bramkarzy.
Gospodarze zostali szybko ukarani swoją bezradnością w polu. Konrad Nowak wykorzystał kolejny błąd i niezdecydowanie w tyłach zespołu Zbigniewa Kuczyńskiego. Gdy obrońcy zastanawiali się kto ma wybić piłkę, Nowak rozwiał wątpliwości i wpakował futbolówkę do siatki Tomasovii obok bezradnego Waśkiewicza. W koncówce szarpnął jeszcze parę razy lewą stroną wprowadzony w drugiej połowie Ireneusz Baran lecz wynik nie uległ zmianie.
W niemal każdej grze zespołowej przyjęło się, iż zwycięskiego składu się nie zmienia. W porównaniu ze środowym meczem z Karpatami Krosno, w wyjściowej jedenastce przeciwko Wiśle Puławy, zaszło aż 5 zmian! Efekt? Dwie stracone bramki, fatalna postawa w defensywie, brak rozegrania w środku pola i strzelecka niemoc pod bramką gości. O tym spotkaniu jak najszybciej powinien zapomnieć zwłaszcza Maciej Banaś, który oprócz swojego "udziału" przy golach dla Wisły, w kilku innych sytuacjach również nie ustrzegł się błędów. Wspomniane wcześniej zmiany, to nieobecność Ireneusza Barana, Marcina Żurawskiego, Patryka Słotwińskiego, Tomasza Siomy i Sebastiana Leśko, których miejsce zajęli Tomasz Raczkiewicz, Rafał Myszkowski, Bartosz Stefanik, Przemysław Wawryca i Jacek Kusiak. Szczególnie nieobecność pierwszego z wymienionych była sporym zaskoczeniem, ale to trener Zbigniew Kuczyński decyduje o występach piłkarzy i bierze za to na swoje barki pełną odpowiedzialność. Po raz pierwszy w tym sezonie, zabrakło w środku pola Słotwińskiego i jak pokazał mecz z Wisłą, było to odczuwalne w grze ofensywnej Tomasovii. Ponownie między słupkami zagrał Piotr Waśkiewicz, bowiem kontuzjowany Łukasz Bartoszyk nie doszedł jeszcze do pełnej sprawności po kontuzji, jakiej odniósł we wtorek przed meczem z Karpatami. Goście przyjechali na Roztocze Środkowe, mając w głowach niedawne spekulacje o możliwym odcięciu dopływu finansowego z Zakładów Azotowych "Puławy". Z pewnością podopieczni trenera Mariusza Sachy dobrym występem w Tomaszowie, chcieli udowodnić, że zasługują na dalsze wsparcie i warto w nich inwestować. Kapryśna pogoda nadal nie opuszcza naszego kraju, dlatego tak samo jak w środę, tak i dzisiaj piłkarze zmagali się z deszczem, a temperatura oscylowała w okolicach 12 stopni Celsjusza. W pierwszych fragmentach spotkania, nie zarysowała się znacząca przewaga z żadnej ze stron, atakowali zarówno gospodarze, jak i piłkarze przyjezdnych. Po pięciu minutach gry, Przemysław Wawryca zacentrował piłkę z rzutu rożnego, a obrońcy Wisły skutecznie wybili ją poza pole karne. Tam czaił się już Michał Skiba, który z 20 metrów uderzył lewą nogą W 9. minucie Maciej Banaś próbował przenieść piłkę w kierunku środka boiska, lecz odbiła się od nogi Macieja Wójtowicza, nabrała poślizgu i postraszyła rzucającego się w jej kierunku Piotra Waśkiewicza. Idealnie zagranie w "uliczkę" próbował wykorzystać Wójtowicz, którego ubiegł wychodzący z bramki Waśkiewicz, za co otrzymał sporą porcję braw od tomaszowskich kibiców. Kolejny błąd Banaś popełnił w 23. minucie, gdy podniósł za wysoko nogę przed polem karnym i Wisła wykonywała rzut wolny. Strzał Łukasza Misztala fantastycznie wybronił Waśkiewicz, a żaden z zawodników gości nie czekał na dobitkę tego uderzenia. Bramkarz gości, Piotr Stachurski po dośrodkowaniu z rzutu wolnego przez Pawła Zatorskiego, wypuścił w 26. minucie złapaną chwilę wcześniej futbolówkę i pod własną bramką stworzył niepotrzebne zagrożenie. Fatalna w skutkach pomyłka Banasia w 36. minucie, była przyczyną utraty pierwszego gola. Obrońca TKS nie trafił dobrze w piłkę, co wykorzystał Łukasz Giza, wykańczając akcję strzałem z 20 metrów w kierunki dalszego słupka. Rozczarowanie? Na pewno tak, bo nikt nie mógł przewidzieć, że Banaś w taki właśnie sposób zachowa się w feralnej 36. minucie i sprezentuje gospodarzom bramkę. "Niebiesko-białym" nie pozostało nic innego, jak zacisnąć zęby i w godny sposób odpowiedzieć gościom. W 37. minucie po dośrodkowaniu z prawej strony boiska, Jacek Kusiak głową uderzył wzdłuż bramki, jednak żaden z tomaszowian nie zamykał akcji. Minutę później, Sebastian Orzędowski niecelnie strzelił w kierunki Waśkiewicza z 20 metrów, ale piłka nie znalazła drogi do siatki. Tomasovia najlepszą okazję w tej części meczu, jeżeli nie w całym pojedynku, miała w 44. minucie. Z lewej strony zacentrował Kusiak, a Bartosz Stefanik efektownie wyskoczył do futbolówki "szczupakiem", na nasze nieszczęście piłka poszybowała po dalszym słupku. Warto zwrócić uwagę na to, że bramkarz Stachurski ani drgnął podczas tej akcji, co świadczy o tym, że gdyby piłka leciała w światło bramki, kibice cieszyliby się z gola. Wnioski po pierwszej części spotkania? Brakowało elementu zaskoczenia, piłkarze Wisły doskonale wiedzieli, gdzie i jak ustawić się, aby przeszkodzić Tomasovii, odebrać jej piłkę i groźnie zaatakować. Zbyt mało akcji przeprowadzanych było lewą stroną, a to właśnie tą stroną gospodarze grali lepiej. Pierwsza połowa była dość wyrównana, z lekką, optyczną przewagą gości, z kolei po zmianie stron, ton grze zdecydowanie nadawała Tomasovia. Najwidoczniej trener Kuczyński w przerwie przemówił do swoich podopiecznych, nakreślając im dokładny plan działania w drugiej odsłonie. W 47. minucie Kusiak dostał piłkę w polu karnym, będąc ustawionym tyłem do bramki, błyskawicznie obrócił się we właściwym kierunku, jednakże trafił tylko w boczną siatkę. Chwilę później, po dośrodkowaniu Kusiaka z rzutu rożnego, Stachurski jedną ręką wybronił piłkę uderzoną głową przez Jarosława Pacholarza. Dalszą ochotę do gry mogła tomaszowian odebrać 55. minuta. Wtedy to Banaś "wypracował" swoim błędem sytuację rozpędzonemu Gizie, który próbował minąć Waśkiewicza, ale "Pepe" w ostatnim momencie wyczuł zamiary napastnika "Dumy Powiśla" i powstrzymał go dzięki swojej świetnej interwencji. Tomaszowianie nie potrafili strzelić gola, a co gorsza, zdarzało się, że sami sobie przeszkadzali w wyrównaniu wyniku. W 61. minucie dośrodkowanie Kusiaka z kornera starał się wykorzystać kolejny raz Pacholarz i gdy piłka zmierzała w światło bramki, na jej drodze stanął Wawryca, chcąc wbić ją do siatki niemal z linii bramkowej. Nie był to dobry pomysł, bo do futbolówki zmierzał już golkiper Wisły i ostatecznie pewnie złapał ją w rękawice. Wprowadzony parę minut wcześniej na plac gry Marcin Żurawski trafił w boczną siatkę w 73. minucie, po strąceniu piłki przez Pacholarza. Atakujący Tomasovii był w tej sytuacji popychany, ale sędzia Robert Podlecki nie odgwizdał rzutu karnego. Gwizdek arbitra meczu zabrzmiał w 75. minucie, bo wtedy to goście zdobyli pieczętującą zwycięstwo drugą bramkę. Winę za jej stratę ponosi cała linia obrony, piłkarze zachowali się gorzej jak juniorzy, bo piłka minęła ich w dziecinny sposób i trafiła do Konrada Nowaka, który tylko dopełnił formalności pewnym strzałem z 14 metrów. Zaraz po zmianie wyniku na 0:2, w zespole Tomasovii zaszła bardzo dziwna zmiana. Za Zatorskiego, a więc nominalnego pomocnika, wszedł... obrońca Tomasz Sioma i co ciekawsze, zajął zajmowaną w meczu przez Zatorskiego pozycję. To nie wróżyło niczego dobrego, bo Sioma w ostatnim kwadransie gry, nie za bardzo wiedział, jak zachowywać się na tej pozycji, co tylko osłabiało poczynania TKS. Załamani "niebiesko-biali" po golu Nowaka, próbowali prezentować się tak, jakby nic się nie stało, ale konsekwentnie i pewnie grająca tego dnia Wisła nie dała się zaskoczyć. Co prawda broniła się ona przed atakami Tomasovii, ale miały one słabą siłę rażenia i nie mogły jej wyrządzić jakiejkolwiek krzywdy. W 84. minucie bardzo dobrym podaniem w pole karne popisał się Żurawski, ale do lecącej wzdłuż bramki (około 3 metry) piłki nikt nie dobiegł i skończyło się tylko na strachu. Parę minut później, Stefanik będąc przed "szesnastką", oddał piłke Baranowi, a ten wbiegł w pole karne, lecz pod naciskiem obrońcy gości, trafił jedynie w boczną siatkę.
Po każdym spotkaniu Tomasovii w tym sezonie, łatwo było wskazać piłkarzy, którzy się wyróżniali. Po dzisiejszym spotkaniu, było to ogromnie trudne, mimo to należy docenić wkład Kusiaka w kreowanie akcji ofensywnych, przede wszystkim poprzez liczne dośrodkowania, oraz grę Waśkiewicza, który gdy tylko był w stanie, naprawiał błędy, jakie tego dnia popełniali jego koledzy z obrony. To jednak za mało, aby pozytywnie ocenić zespół w potyczce z Wisłą Puławy. Tacy piłkarze, jak Giza czy Nowak, potrafią w bezlitosny sposób wykorzystać prosty kiks, niezrozumienie lub brak asekuracji i zdobyć gola. Gospodarze ponieśli tego dnia zasłużoną porażkę i mają nad czym myśleć przez najbliższe dni. Następnym rywalem będzie zdecydowanie niżej notowany Olender Sól i taka postawa, jak w potyczce z Wisłą, będzie niedopuszczalna.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.