Prawdziwy horror z happy-endem zaprezentowali dziś piłkarze puławskiej Wisły. Po bardzo trudnym zaciętym spotkaniu podopieczni trenera Macieja Tokarczyka wygrali z Olimpią Elbląg 3:2 a bohaterem Dumy Powiśla okazał się Marcin Stromecki, który popisał się kapitalnym strzałem w piątej minucie doliczonego czasu gry i zapewnił Dumie Powiśla wygraną 3:2.
Spotkanie rozpoczęło się od minuty ciszy ku pamięci świętej pamięci Franciszka Smudy, który zmarł dziś w nocy. Po chwili zadumy i refleksji przyszedł czas piłkarskie emocje a tych przy Hauke-Bosaka nie zabrakło. Goście wynik gry mogli otworzyć już w 2 minucie, kiedy to zza pola karnego uderzał Radosław Stępień, jednak na szczęście dla puławian piłka otarła się po drodze o Kacpra Piątka i wyszła jedynie na rzut rożny. W 10 minucie spotkania kibice na trybunach pierwszy raz mieli okazję do radości, bowiem puławianie objęli prowadzenie w tym spotkaniu. Dobrym strzałem z około 22 metrów popisał się Bartosz Wiktoruk, a piłka wpadła w okienko bramki strzeżonej przez Kacpra Tułowieckiego.
Niestety radość ekipy Wisły nie trwała za długo. Już sześć minut później po błędzie puławskiej obrony piłka trafiła do Dominika Kozery, który idealnie obsłużył podaniem Fadeckiego a doświadczonemu pomocnikowi Olimpii nie pozostało nic innego jak wpakować ją do pustej bramki.
Trzy minuty później groźnie było znów pod bramką Szpaderskiego, ale tym razem były pomocnik Błękitnych Stargard minimalnie pomylił się przy strzale i skończyło się na strachu dla puławian. Mimo, że mecz był szybki i ciekawy to fani z niepokojem spoglądali w niebo, bowiem w niedalekiej odległości od Puław przechodziły burze i nad stadionem przy Hauke-Bosaka zaczęło nawet lekko kropić. Na szczęście natura oszczędziła kibiców oraz piłkarzy i kilka minut później nad Puławami wyszło piękne sierpniowe słońce, które miało zwiastować wygraną Dumy Powiśla.
W 37 minucie puławianie mogli znów prowadzić. Tym razem dobrym uderzeniem zza pola karnego popisał się Marcel Zylla, futbolówkę po jego strzale odbił w bok Tułowiecki a dobitka Adama Gałązki była zbyt lekka i wpadła w ręce bramkarza Olimpii.
Dwie minuty później niecelnie na bramkę gości główkował Radosław Śledzicki i mimo walki do końca pierwszych 45 minut spotkania kibice bramek nie zobaczyli.
Po zmianie stron puławianie szybko mogli i powinni wyjść na prowadzenie. Po bardzo dobrym podaniu od Zyllli na piątym metrze nie trafił Bartosz Guzdek i skończyło się jedynie na strachu dla przyjezdnych. Trzy minuty później wychowanek Bayrenu Monachium przedryblował całe boisko i został powalony w szesnastce przez jednego z graczy Olimpii i Arkadiusz Nestorowicz z Międzyrzecza Podlaskiego nie miał wątpliwości i podyktował rzut karny dla Wisły. Do ustawionej na jedenastym metrze futbolówki podszedł Kamil Kumoch i mimo pewnych obaw kibiców pewnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Tułkowieckiego.
Niestety puławianie znów zbyt krótko cieszyli się z prowadzenia. Po zamieszaniu i kolejnym błędzie obrony goście wyszli z kontrą, która strzałem z bliska wykończył ponownie Fadecki, i przy Hauke-Bosaka znów mieliśmy remis.
Kolejne minuty to dużo walki i wiele niepotrzebnych nerwów, które wprowadziła swoimi decyzjami trójka sędziowska Sztaby szkoleniowe obu ekip miały co chwile wiele pretensji o decyzje co nie sprzyjało dokładnej grze. W 72 minucie niecelnie uderzał Marcin Stromecki a kilka minut piłkę obok bramki przeniósł Śledzicki. Największe jednak emocje czekały kibiców doliczonym czasie gry. Najpierw w 4 minucie doliczonego czasu gry łokciem przez rywala bez reakcji sędziego Nestorowicza uderzony został Jussuf a kilka sekund kolejny gracz z Elbląga bez pardonu zatrzymał wiślaka. Puławianie grali jednak do końca i piątej minucie doliczonego czasu gry dopięli swego. Po zamieszaniu po centrze z rzutu rożnego futbolówka trafiła do Marcina Stromeckiego, a były gracz Stomilu uderzył ją bez przyjęcia a ta wpadła do siatki obok zaskoczonego Tułowieckiego. Chwilę po bramce sędzia Nestorowicz zakończył to spotkanie i kibice wraz z zawodnikami mogli cieszyć się z cennej wygranej i drugiego w tym sezonie kompletu punktów.
Na boisku trwała zaś dogrywka sztabu szkoleniowego z arbitrem. Przyjezdni mieli ogromne pretensje do sędziego głównego co skończyło się czerwoną kartką dla jednego ze członków sztabu szkoleniowego. Już w sobotę Wisła uda się do Grodziska Mazowieckiego na spotkanie z rewelacyjną Pogonią. Początek spotkania o 15:00.
Jak to jest? W internecie, na zdjęciach piłkarze ubrani są w "niemeczowe" stroje z nadrukiem GRUPA AZOTY. Czego nie wiemy? Czy jest jakaś cicha umowa czy po prostu bida i zakładamy co mamy?
Gallu, możesz nosić co ci pasuje. Piłkarze prywatnie też mogą zakładać co chcą, nawet koszulkę Barcelony. Ale po meczu, w klubowej szatni jakieś umowy zobowiązują.
Zadałem powyższe pytanie bo jak zobaczyłem nadruki na koszulkach ucieszyłem się, że wróciliśmy do łask Azotów.
Ale po meczu, w klubowej szatni, to co? Umowa jest taka, że nie muszą wyjść z szatni w koszulce meczowej i przebierać się w swoje ciuch poza budynkiem klubu.
Po tym meczu (chyba) już ostatni nasz młodzieżowiec (to jego plus) zbliżył się ku ławce rezerwowych. Że jeszcze nie ma w Puławach grającego na tej pozycji (aktualnie wolnego) ex Wiślaka, pochodzącego z miasta naszego trenera? Tylko proszę nie wyciągać z tego wpisu nie wiadomo jakich wniosków i nie doszukiwać się nie wiadomo jakich podtekstów. Luźny wpis. Lubię pogadać o piłce.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.