Lubelski Związek Piłki Nożnej deleguje na mecze obserwatorów, którzy mają oceniać pracę sędziów. Płacić za to muszą kluby.
- To jest chore - mówi jeden z prezesów piątoligowego klubu. - Przecież ci ludzie nie wykonują pracy dla nas, tylko dla związku. Dlaczego zatem my ponosimy koszty?
W IV lidze obserwator jest wysyłany na każdy mecz. Za swą wizytę inkasuje z kasy klubu 75 złotych brutto plus koszty dojazdu. W "okręgówcer1; pojawia się na trzech spotkaniach każdej drużyny jesienią i pięciu wiosną. Każdorazowo pobiera 65 zł i również zwrot za podróż. Te same zasady, ale ze stawką 50 zł, obowiązują w klasie A. Tylko w klasie B związek z własnej kieszeni płaci za pracę obserwatora. I, zdaniem wielu działaczy, właśnie tak powinno być w każdej lidze.
- Obserwatorzy są potrzebni, zwłaszcza w rundzie wiosennej, kiedy zdarzają się tzw. gorące mecze - przekonuje Marian Rapa, prezes LZPN. - Kluby niejednokrotnie same proszą nas o delegowanie kogoś, kto oceni pracę sędziego - dodaje szef związku. - Nie negujemy tego. Tyle że my nawet nie mamy wglądu do tego, jaką ocenę wystawia obserwator - odpowiadają klubowi działacze. I domagają się wprowadzenia jawności tych ocen.
Lubelski Związek Piłki Nożnej deleguje na mecze obserwatorów, którzy mają oceniać pracę sędziów. Płacić za to muszą kluby.
- To jest chore - mówi jeden z prezesów piątoligowego klubu. - Przecież ci ludzie nie wykonują pracy dla nas, tylko dla związku. Dlaczego zatem my ponosimy koszty?
W IV lidze obserwator jest wysyłany na każdy mecz. Za swą wizytę inkasuje z kasy klubu 75 złotych brutto plus koszty dojazdu. W "okręgówcer1; pojawia się na trzech spotkaniach każdej drużyny jesienią i pięciu wiosną. Każdorazowo pobiera 65 zł i również zwrot za podróż. Te same zasady, ale ze stawką 50 zł, obowiązują w klasie A. Tylko w klasie B związek z własnej kieszeni płaci za pracę obserwatora. I, zdaniem wielu działaczy, właśnie tak powinno być w każdej lidze.
- Obserwatorzy są potrzebni, zwłaszcza w rundzie wiosennej, kiedy zdarzają się tzw. gorące mecze - przekonuje Marian Rapa, prezes LZPN. - Kluby niejednokrotnie same proszą nas o delegowanie kogoś, kto oceni pracę sędziego - dodaje szef związku. - Nie negujemy tego. Tyle że my nawet nie mamy wglądu do tego, jaką ocenę wystawia obserwator - odpowiadają klubowi działacze. I domagają się wprowadzenia jawności tych ocen.
Tajemnicą poliszynela jest bowiem, że sędziowie i obserwatorzy żyją w dobrej komitywie. - To grupa kolegów. W ich interesie jest, aby nie robić sobie żadnej krzywdy. Zdarza się, że przyjeżdżają na mecz jednym samochodem, a w drodze powrotnej zatrzymują się w jakiejś knajpce i jedzą razem obiad - mówi anonimowo kierownik drużyny grającej w IV lidze. To według niego sprawia, że oceny wystawiane później arbitrom są nieobiektywne. Jaka jest podstawa prawna tego, aby to kluby, a nie LZPN, płaciły obserwatorom? - Jest na to uchwała Polskiego Związku Piłki Nożnej - twierdzi Stanisław Sachajko, sekretarz LZPN. - Wynika to również między innymi z regulaminu rozgrywek przyjmowanego przez nas co rok. Dla klubów czwartoligowych jest zapis o obowiązku opłacenia ekwiwalentów sędziowskich i obserwatorskich. Tak jest przyjęte od wielu lat. Dlatego nie rozumiem, komu teraz to przeszkadza. W końcu to nie są duże wydatki dla klubów - kończy Sachajko.
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.