Nasi w Klagenfurcie - wspomnienia z Mistrzostw Europy.
Tak naprawdę od początku było wiadomo, że większych awantur nie będzie. Polacy i Chorwaci dogadywali się znakomicie, pili browara i przybijali piatki. Widziałem natomiast dwóch czy trzech Polaków którzy wzięli się za łby, widziałem ekipę Arki Gdynia , która poprzebierana była co prawda w barwy Polski lecz zamiast Polska napis mówił...........
Do Klagenfurtu wyruszyliśmy zbierając się z różnych miejsc w Polsce. Tak naprawdę z Puław wyruszyliśmy o godzinie 17 w sobotę 14 czerwca. Ruszyliśmy obejrzeć zwycięstwo Polaków w meczu z Chorwacją łudzeni nadziejami na teoretycznie jeszcze możliwy awans.
Droga do Austrii to fajna zabawa r11; jeszcze w Polsce zaopatrzyliśmy się w to co trzeba by podróż minęła miło czyli w napoje wyskokowe. Jechaliśmy w cztery osoby samochodem osobowym. Dwie osoby zmieniały się za sterami a dwie melanżowały na tylniej kanapie.
Jak świat światem trzeźwy pijanego nie zrozumie więc kierowców ogarnęła uzasadniona frustracja i podenerwowanie nieobyczajnym zachowaniem się pijących.
Po przekroczeniu granicy w Cieszynie zaopatrzyliśmy wyczerpane już zasoby napojów i aż do Austrii popijaliśmy sobie Velkopopvicke Kozly, Braniki, Staroprameny, Pilsenery i inne znane czeskie specjały. Piwko w cenie 10-13 koron ( korona kosztuje 14 groszy) jest naprawdę atrakcyjne w cenie jak i w smaku.
Po dojechaniu do punktu końcowego naszej podróży spojrzeliśmy na zegarki i okazało się, że jechaliśmy około 15 godzin, byłoby krócej gdybyśmy nie chcieli rozgrywać meczów na parkingach i gdyby piwko nie działało na pęcherz tak jak działar30;r30;..
Samo miasto Klagenfurt jest stolicą turystycznego regionu zwanego Karyntią. Liczy niewiele ponad 90 tysięcy mieszkańców i jest bardzo pięknie położone między górami i alpejskim jeziorem Worthersee
Miasto jest dosyć rozległe lecz ma ciekawe XIX wieczne centrum w którym wiele jest romantycznych uliczek pełnych sklepów, pubów, przedsięwzięć rzemieślników. Miasto ma też nowoczesne centrum handlowe o nazwie rArkadiar1;.
Przed przyjazdem do Klagenfurtu w internecie wyszukaliśmy sobie najtańszy nocleg, który był jednocześnie jedynym jaki pozostał do wzięcia. Lokalizacja była idealna: w centrum miasta, 2,5 km od stadionu Worthersee. Kiedy dojechaliśmy do podanego w Internecie adresu Messeplatz 1 i weszliśmy do hali targowej przerobionej na obozowisko trochę odjęło nam mowę. Zastaliśmy wielka halę podzieloną na dziesiątki boksów bez sufitów.
W każdym z boksów stało po 4 piętrowe łóżka boksy nie miały drzwir30;r30;.Za kilka euro można było sobie kupić chiński kocyk lub śpiwór jeśli ktoś nie miał. My oczywiście nie mieliśmy nic. Kibice chcąc zapewnić sobie odrobinę prywatności zastawiali wejścia do boksów łóżkami i wywieszali flagi z krajów pochodzenia. W niedzielę przed poniedziałkowym meczem dominowali kibice z Polski ale sporo było też Chorwatów, Niemców, Czechów no i naturalnie Austriaków. Spotkaliśmy też kibiców z Szkocji w koszulkach z napisami r God Bless Artur Borucr1;.
W robozie kibicówr1; który ja raczej nazwałbym obozem dla uchodźców panowały niezłe warunki sanitarne i można było bez problemu wykąpać się ogolić a nawet coś zjeść. Jeśli chodzi o spanie to stanowiło to problem dla tych co nie znieczulali się browarkiem lub czymś mocniejszym, słychać było bowiem imprezy w boksach obok no i chrapanie niemalże wszędzie. Problem rozwiązywało napicie się przed snem i błogi odpoczynek.
Po wyjściu do centrum miasta mogliśmy zobaczyć, że Austriacy naprawdę nieźle przygotowali się do imprezy. Wszędzie stały ogródki z piwem, kiełbaskami i czym kto chciał. Ceny oscylowały w okolicy 3 euro za piwko, podczas kiedy w sklepie można było kupić za 45 eurocentów. Nasza zabawa trwała od samego początku, poprzebieraliśmy się w biało czerwone barwy, szaliki i co kto jeszcze miał, wielu kibiców miało pomalowane twarze w narodowe barwy. Po długim rekonesansie zasiedliśmy do piwka i po wypiciu kilku zaczęliśmy śpiewać kibicowskie piosenki i nie tylko. Oczywiście wszystkie te okoliczności sprzyjały integracji. Poznaliśmy fajnych ludzi między innymi z trójmiasta a nawet z cypryjskiej Nikozji.
Zabawa trwała w najlepsze, załatwiliśmy polskie piosenki, wiele osób tańczyło w rytmie np. rJesteś szalonar1;, było robienie węża ale i śpiewanie. Musieliśmy dobrze się bawić w sporej już grupie bo Austriacy zaczęli nas filmować i robić zdjęcia. Osobiście udzieliłem ekskluzywnego wywiadu telewizji rPULSr1; i jednemu z chorwackich dzienników. Chorwaccy dziennikarze pytali się czy widzieliśmy polskich chuliganów, pytali czy chuligani noszą barwy Polski, czy się wybierają. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że chuligani raczej nie noszą barw a ubierają się rcasualr1; czyli w regularne codzienne ubrania.
Tak naprawdę od początku było wiadomo, że większych awantur nie będzie. Polacy i Chorwaci dogadywali się znakomicie, pili browara i przybijali piatki. Widziałem natomiast dwóch czy trzech Polaków którzy wzięli się za łby, widziałem ekipę Arki Gdynia , która poprzebierana była co prawda w barwy Polski lecz zamiast Polska napis mówił : Arka.
Możemy spokojnie powiedzieć, że o ile w niedzielę panowali Polacy to w poniedziałek od rana było widać, że to Chorwatów będzie więcej. W dzień meczu można było kupić bilet na mecz za 150-300 euro. Przed samym meczem podobno jeszcze taniej. W poniedziałem wybraliśmy się zobaczyć stadion przed meczem no i oczywiście do wieczora popijaliśmy piwka i zwiedzaliśmy. Gdzieniegdzie więcej było polskich koszulek ale ogólnie bardziej widoczni byli Chorwaci pomalowani i ubrani w swoja tradycyjną biało-czerwoną szachownicę.
Na mecz weszliśmy godzine przed rozpoczęciem spotkania. Spokojnie mogę stwierdzić, że na ponad 30 tysięcy publiczności około 15 tysięcy stanowili kibice Hrvatskiej , 8-9 tysięcy Polaków a resztę stanowili pozostali. Bardzo fajnie zabrzmiał Hymn Polski i jest to na pewno niezapomniane przeżycie dla którego warto uczestniczyć w takich imprezach, naprawdę człowiek czuje wtedy, że reprezentuje się kraj i trzeba śpiewać donośnie jak się tylko da. Podczas samego meczu doping zdominowali Chorwaci, których było więcej i byli lepiej zorganizowani. Poza tym gra naszej reprezentacji pozostawiała wiele do życzenia co rodziło zniechęcenie na trybunach.
Wynik meczu jaki był każdy wie. Po meczu rozpoczęła się feta Chorwackich kibiców, którzy naprawdę potrafią się bawić na całego i tego Polacy mogli im tamtego wieczora pozazdrościć. Pomimo szczerych chęci nie mieliśmy się z czego cieszyć. Bawiliśmy się jednak do późna wraz z pozostałymi kibicami.
Powrót do Polski wiódł nas przez Karyntię i Styrię, których piękne krajobrazy będziemy wspominać przez dłuższy czas. Austriacki policjant oszczędził nas i zamiast 180 euro mandatu dał tylko 20r30;r30;r30;r30;oni w końcu też odpadli jak powiedział. Powrót do Polski zajął mniej więcej 12 godzin.
Cały wyjazd był bardzo fajny i o wiele lepiej będziemy wspominać Mistrzostwa Europy ze względu na walory kibicowsko- krajoznawcze niż ze względu na grę naszych orłów.
Na zakończenie chciałbym pozdrowić kibiców puławskiej Wisły, których spotkaliśmy : Łukasza i Eryka
Każdy może komentować, ale nie każdy musi. Serwis wislapulawy.pl nie ponosi odpowiedzialnosci za treść powyższych komentarzy. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy nie zwiazanych z tematem, zawierajacych wulgaryzmy, reklamy i obrażajacych osoby trzecie. Zapoznaj się z zasadami serwisu.